Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

Ulicami jeszcze pustego o tej porze miasta, przechadzał się siwo umaszczony koń fryzyjski z kawałkiem postrzępionego powrozu na szyi. Słychać było stukot jego kopyt o kamienny bruk, a z okna na drugim piętrze sączyła się muzyka, nokturn 20 cis-moll Chopina opus pośmiertne. Koń przystanął i przez chwilę strzygł uszami. Z otwartej bramy wypadł kundel dozorcy i głośnym szczekaniem spłoszył fryza, a ten odskakując przewrócił wózek mleczarza, co się nagle pojawił tuż przed nim. Samym środkiem ulicy popłynęła mleczna rzeka, a tętent konia szczekanie kundla i krzyk mleczarza zagłuszyły ostanie dźwięki muzyki.

- Cholerne bydle! – krzyknął mleczarz – Tyle dobra, tyle dobra.

- Wszystko przez tego kudłatego chłopaka – wysapał dozorca, który wybiegł z bramy słysząc wrzaski mleczarza.

- Ale to był koń! Na własne oczy widziałem konia.

- Bo kudłaty go tutaj przywabił muzyką – stwierdził dozorca, drapiąc się w głowę na widok strumienia mleka.

- Panie, jaki kudłaty, jaką muzyką? – mleczarz zirytował się jeszcze bardziej.

- Ten spod szóstki. Chopinem. On w ten sposób mści się na całym świecie, że jest taki bezduszny.

Miasteczko budziło się do życia, ale nikt nie chciał uwierzyć w historię mleczarza o koniu, zasłuchanym w tęsknych tonach nokturnu 20 cis-moll.

Ilość odsłon: 973

Komentarze

Nie znaleziono żadnych komentarzy.