Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

Upchnęłam w zeszycie wszystkie purpurowe widnokręgi, głuche gwiazdy i sprzyjające ciała niebieskie.

Wszystkie odcienie błękitu, szczególnie lazur i towarzyszący mu lipiec. Spełnione sny o lataniu. Soczyste chwile spisywane na jednym wdechu.

Niepoliczalność różanej czerwieni.

Kilka słoików miodu z twoich wystudiowanych fraz.

Potrafiłeś znaleźć metafory na wszystko. Mówiłeś o mnie jakby wierszem.

Umieściłam każdy dotyk, o którym nieprzyzwoicie jest opowiadać i euforyczne zwieńczenia.

Zapiski z pierwszych prób obłaskawienia wstydu nagich spojrzeń.

Przelałam na papier całą sensualność i symbolikę stu osiemdziesięciu dni.

 

Istnieją także strony pełne depresyjnych przemyśleń. Zawieszone daty, pod którymi szafy zyskiwały przestrzeń. I potem długo nic, aż do ciężkich powrotów. Stawałeś w progu, zawsze nim wywietrzyłam twój zapach. Jakoś tak oschle, ale starannie wypakowywałam walizki, a te niby przypadkiem ustawiałam pod ręką.

Tam gdzie widać zszywki zaczęłam pielęgnować obsesję. Wypunktowane rutynowe działania, nie dostarczały dowodów. Starałam się znaleźć róż uczepiony kołnierza choć jednej koszuli. 

Wymyślałam treści wiadomości, których nigdy nie zdołałam przechwycić. Projektowałam fotografie dostarczane przez detektywa, którego nigdy nie wynajęłam.

Wyczekiwałam samotnych wieczorów, upajałam się nimi przez długie minuty poprzedzające spóźniony chrzęst zamka. Pomimo ulgi odczuwałam rozczarowanie.

 

Straciłam umiejętność wpasowywania się w linie twoich ramion. Pozwoliłam narastać przestrzeni między nami. Z sypialni wymknęła się swoboda, a ja stałam się nieobecna. Byłam nimi wszystkimi – tymi, które gdzieś tam pieprzysz, a może się z nimi kochasz.

Bardziej zmysłowo niż ze mną.

Bardziej prymitywnie niż ze mną.

 

Wszystko było w mojej głowie, a ja starałam się nadać temu namacalność. Za wszelką cenę chciałam odkryć najmniejszy dowód, choćby jeden jedyny włos.

Zawsze zapisywałam myśli o twojej przebiegłości. Nigdy żadnej wątpliwości. Nigdy żadnej możliwości uniewinnienia.

 

Nieuniknione było, że kiedyś ściany przestaną nosić woń twoich perfum. Wykorzystałam wszystkie zapasy przysługującej mi cierpliwości.

Pozostała jedynie głęboka zieleń, zawsze sięgająca całej mojej istoty, niezależnie od nasilenia paranoi. Tylko ona będzie zawsze żywa, wybiegająca poza okładki trawione ogniem.

Już na zawsze nieuchwytna.

Wyczerpaliśmy się tuż przed dwunastką.

Zamknęłam nas w dziewięćdziesięciu sześciu kartkach

w kratkę.

Ilość odsłon: 2308

Komentarze

lipiec 24, 2017 22:39

Dziękuję bardzo Leszku :)

Justyno :) ;)

lipiec 23, 2017 19:28

Ag piszesz coraz lepiej i ciekawie, o męskiej wyobraźni się nie wypowiem bo temat mnie nie dotyczy.
Pozdrawiam

lipiec 22, 2017 15:46

:)))

lipiec 21, 2017 16:04

Dziękuję bardzo :) miło mi :)

lipiec 21, 2017 14:52

Całkiem niezłe wg mnie. Wczułam się podczas czytania. :) Pozdrawiam

lipiec 21, 2017 14:43

Dzięki Tomaszu :)

Joanno :) tak, pozostawiam tu ogromne pole dla wyobraźni czytelniczej :)

Dzięki Anya :) Tak, kobieca wyobraźnia (bo nie wiem jak pod tym względem wygląda męska) potrafi być toksyczna.

Justyno :) Dziękuję ślicznie :)

Ano taki ten lajf. Is brutal ;) Dzięki za czytanie Ronin :)

lipiec 20, 2017 21:55

Zazdrość też musi być. Taki lajf

lipiec 20, 2017 21:13

Ach ten zielonooki potwór - zazdrość, nadmierna ma znamiona czegoś więcej niż sygnału, ale ja tu widzę bardziej walkę o dominację... Jakiś totalny zatarg, a zazdrość jest tylko jedną z jego twarzy. Ambitna ta twoja proza, a to bardzo dobrze i taka... poukładana, jak koszule idealnej gospodyni. To komplement Ag :) pozdrawiam ciepło :) J

lipiec 20, 2017 20:47

Co prawda zrobiłam sobie wolne od bywania na tym portalu, ale nie mogę obojętnie zamknąć kart tego portalu, czytając Twoją prozę... jakże prawdziwą, bo znam takie przypadki obsesyjnej zazdrości... bywa tak silna, ze jest się w stanie uwierzyć w to, co podsuwa wyobraźnia, ale często te odczucia bywają prawdziwe, tylko czasami brak dowodów... Z czasem wszystko wychodzi po latach, miesiącach... Świetnie napisane, prawie namacalne, rzeczywiste... Na duży plus! Pozdrawiam i znikam :)

lipiec 19, 2017 20:37

„Jak się nie klei” to lepiej dać sobie spokój albo peelka szuka „dziury w całym”, wyimaginowana zazdrość? albo… !!! jej szósty zmysł?
No jest ciekawie, nie powiem nic złego – po prostu jest inaczej – czytelnik niech sobie sam dopowie.
Aga, ładnie.

Pozdrawiam