Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

Dagmara


Miejski autobus wlókł się niemiłosiernie. Miała wrażenie, że widok za oknem w ogóle się nie porusza. Oparła głowę o szybę. Chciało jej się wyć. Cały dzisiejszy dzień był koszmarem, a los najwyraźniej nie wyczerpał jeszcze swoich wątpliwych niespodzianek. Chwilę temu, na przystanku, zauważyła wtuloną w siebie parę. Stali w samym centrum ulicznego zgiełku, pędu, całego tego miejskiego smrodu i mieli to wszystko gdzieś. Byli zainteresowani, zajęci, zafascynowani wyłącznie sobą. Świat wokół nich nie istniał.

Koziorożce są skazane na samotność, pomyślała. Oczy natychmiast się zaszkliły. Miała wrażenie, że wszystko w niej pęka, kruszy się, a w końcu wali z łoskotem. Łzy popłynęły, pozwoliła na to. Gdyby mogła, stanęłaby na środku autobusu, krzycząc do tych wszystkich manekinów:

Patrzcie! To ból! Ja go czuję, a wy?!

Potem naznaczyłaby łzami wszystkie te tępe gęby w całym mieście. Dlaczego nikt nigdy nie widzi jej cierpienia? Dlaczego nikt nie podaje dłoni, kiedy jest jej ciężko? Dlaczego jest całkiem sama? Mogłaby powiesić się na balustradzie mostu nad tą nową sześciopasmówką, ktoś by to zauważył?

Życie to shit, sraka i kloaka. W domu chlanie, jaranie plus psychiczna babka, która w każdej fajnie ubranej dziewczynie widzi wyłącznie kurwę; w szkole – rżące z byle gówna pajace plus kaleki na obcasach, gadające w kółko o paznokciach i zakupach w galeriach handlowych, a do tego wyfryzowane obojnaki w rurkach, które nawet nie udają facetów. W mieście – samobieżne manekiny gonią byle szybciej, nie wiedząc za bardzo dokąd, ani po co; za to w autobusach panoszą się tłumy cuchnących słodkimi perfumami albo tygodniowym nie myciem zgredziki.

Autobus znowu wjechał na przystanek. Zamknęła oczy.

Mam dość! Niech ten horror się skończy! Niech coś jebnie w ten autobus! Niech coś jebnie we mnie! – krzyczała bezgłośnie przez zaciśnięte boleśnie zęby.

Nie zauważyła, kiedy wsiadł. Najpierw go poczuła. Zapach był tak okropny, że niemal wywracał płuca na lewą stronę. Otworzyła oczy, a on zajmował właśnie oba wolne miejsca przed nią. Obok siebie postawił starą, poszarzałą od brudu, płócienną siatkę, pełną starych, zatłuszczonych gazet. Ubrany był w czerwony, niemiłosiernie powycierany skafander. Spodnie wyglądały na wykopane spod jakiegoś drzewa.

Wstrzymała oddech, żeby choć przez chwilę nie czuć tego odoru. Nie pomogło. Smród przenikał przez skórę, zatruwał mózg. Zrobiło jej się niedobrze.

Autobus ruszył.

Z siatki wybiegł dorodny karaluch, pospacerował chwilę po oparciach foteli, po czym, skończywszy najwyraźniej rekonesans, wrócił flegmatycznie tam, skąd przybył.

Nie no, nie wierzę, oburzyła się w myślach, jeszcze ten zarobaczony śmierdziel! Nie było innych miejsc?! Idź, chuju, śmierdzieć gdzie indziej! No idźże, człowieku!

Dlaczego ją to wszystko spotyka? Dlaczego zawsze stanie lub siądzie za nią ktoś, kto nażarł się jakiegoś syfu, a zęby mył w tamtym stuleciu? Albo jakiś schlany, najarany wieśniak? Albo jakieś szczebiotki-idiotki z gimnazjum, które wszystko śmieszy? Albo zagrypiona starucha, która kaszle tak, jakby miała za chwilę wycharkać płuca? Albo jakiś bezdomny. O co chodzi? Kto się na nią tak uwziął w tym życiu? Kolejny wybuch płaczu zatopił oczy.

Autobus skręcił leniwie. Słońce oślepiło ją bezlitośnie.

Bezdomny przetarł dłońmi twarz, jakby dopiero się obudził. Przyglądała mu się bacznie. Obrócił się, zajrzał przenikliwie w jej oczy, jakby sprawdzając, czy wytrzyma to spojrzenie. Dała radę, nie odwróciła wzroku, choć coś w środku skuliło się, skomląc z przerażenia. Mogła teraz dokładnie obejrzeć pomarszczoną, pociemniałą twarz otoczoną gęstymi włosami i sterczącym, siwym zarostem. Patrzył na nią twardo, przenikliwie. Zauważyła, że wszystkie jej myśli uciekły w popłochu; w głowie została tylko wyczekująca pustka.

Bezdomny otworzył usta, nabrał powietrza i na granicy szeptu, zionąc bezlitosnym zapachem najgłębszych kręgów piekieł, powiedział ni to do niej, ni do siebie coś, w czym wyczytała bezdyskusyjną pewność:

Jest Pan Bóg.

Ilość odsłon: 2492

Komentarze

wrzesień 24, 2017 10:22

Paweł, dziękuję. Chciałam wczuć się w pewną siedemnastolatkę, dlatego tekst jest celowo przeegzaltowany.
Jest tego więcej, ale Dagmara jest tylko jedną z bohaterek. Fragmenty z nią tworzą w sumie całość. Myślę, że po trochu to wrzucę. Będziesz miał okazję sam się przekonać.
Pozdrawiam ;)

Konto usunięte

2-32-32-32-32-3

wrzesień 24, 2017 08:56

Nie pomogę przy prozie, ponieważ sam się w niej gubię.

"krzyczała bezgłośnie przez zaciśnięte boleśnie zęby"

bez "boleśnie"?

intuicja podpowiada mi, że coś jest nie tak z tym tekstem
nie wiem czy czytałbym gdyby było tego więcej.
mam skojarzenia z "Bękartem" Kamila Cywki.

Pozdr.




wrzesień 24, 2017 08:33

Dziękuję, Joanno. Spotkałam takiego kiedyś, kiedyś. Siadł za mną w prawie pustym autobusie, szepnął tak do siebie, właściwie nawet westchnął, ale tak, że wyraźnie usłyszałam. Zastanawiałam się potem, co musiało się stać, że bezdomny tak powiedział.
Widziałam też sytuację z karaluchem, ale przy innej okazji.
Tu, w tekście, trochę go zdemonizowałam dla potrzeb kontrastu z histeryczną bohaterką ;)
Pozdrawiam.

wrzesień 23, 2017 22:06

Czytałam już wcześniej, przeczytałam ponownie dzisiaj
i powiem, że wciągnęłaś, i…
nie spodziewałam się takiego zakończenia.
Może dlatego, że miałam częste spotkania z takimi ktosiem
ale nigdy, przenigdy nie usłyszałam z jego ust, że Bóg istnieje.

Pozdrawiam
:)

wrzesień 23, 2017 19:47

Dziagdyś, witam pod moim tekstem. Dziękuję za komentarz.
Pozdrawiam ;)

Konto usunięte

2-3

wrzesień 23, 2017 17:17

Gadasz, gadasz . W końcu stwierdzasz bezdyskusyjnie :
Jest Bóg!
Mocher!!!
Wpłać pieniądze na radio Maryja!!!
Do OJCA BŁOGOSŁWIONEGO

O. RYDZYKA!!!


Bóg ci zapłaci.


Nr. kon. na TY Trfam i radio Maryja.

wrzesień 21, 2017 17:39

Lu, Zingaro, Doroto, bardzo miło mi było, źe zajrzałyście. Całość nie dotyczy wyłacznie Dagmary, może jeszcze jakieś fragmenty o niej wrzucę za jakiś czas. Cołość jest zdrowo pokręconym thrillerem i nie wiem, czy tu pasuje. Myślę, że raczej nie.
Dziękuję Wam za dobre słowa.
Pozdrawialska M ;)

wrzesień 21, 2017 11:17

Wciągnęłaś mnie, Maleszo...już wczoraj czytałam, ale muszę zostawić ślad, że mi się bardzo podoba. Pozdrawiam i czekam na więcej :)

Konto usunięte

2-32-32-32-32-32-32-32-3

wrzesień 21, 2017 09:24

a ja bym chciała przeczytać całość, jeśli jest to możliwe. wciągający tekst. miłego dnia.

lu*

2-5

wrzesień 21, 2017 09:18

I proszę o więcej!