Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

    Zuzu i Kamerzysta spojrzeli najpierw na mnie, a potem na to jak ogromna Tapir ze swoją wielką dupą w szarej spódnicy znika za szklanymi drzwiami. Jej widok w tych rejonach to była raczej rzadkość. Starała się nie wychodzić dalej niż poza sekcję księgową na drugim piętrze. Korzystała tam z plastykowego wodopoju z gorącą i zimną wodą. Kamerzysta i Zuzu patrzyli za nią cały czas, a gdy zniknęła za drzwiami przypatrywali się im jakby mieli rentgenowski wzrok i mogli ją zobaczyć przez drzwi. Nie wiem jak to się dzieje, że główna księgowa i Prezes w każdej firmie to najbardziej zgrana sadystyczna komórka. Nie wiem jak to się dzieje, że ci dwoje kochają się zawsze najbardziej. To zresztą specyficzna miłość wypełniona przemocą i perwersją. Tu brakuje słów do opisu stosunku tych dwojga do siebie.

    Obok Lucyfera Prezesa oraz jego rudej księgowej oblubienicy jest też tutaj Siostra Lucyfera. To naprawdę święta trójca przemocy i zagłady. Siostra to nasza Head Menadżer. Ktoś od rozkazywania, pokazywania, humorów i krótkich, ale stanowczych ataków na pracowników. Rządzi mną, kamerzystą i Zuzu. Wylazła właśnie z pokoju, do którego wszedł rudy Tapir. Widzę, że Zuzu i Kamerzysta na jej widok bladną ze złości.

    Siostra stoi przed naszą trójką gotową do wyjścia na parking i patrzy groźnie przed siebie. Tak się nastraja optymistycznie do kontaktu z ludźmi. Patrzę na nią też i mam kolejną okazję podziwiać jej ubiór. Składają się nań niemodne garsonki widywane w okolicach sklepów second hand i marketów z rzeczami sprzedawanymi na tony. Zawsze są szare, albo brunatne albo brzydkie w jakiś sposób. Zawsze się zastanawiałem jak ona to robi, że potrafi się tak niemodnie ubrać. Przecież nawet z rachunku prawdopodobieństwa wynika, że raz na ileś założonych na siebie garsonek, pończoch i butów musi powinna trafić na taką kombinację, która będzie do siebie trochę pasować. Ale nie. Nie w jej przypadku. Zawsze wszystko do siebie nie pasuje, albo ma na sobie coś obrzydliwego, albo starego, albo jedno i drugie. Dzisiaj przypięła kolię z mrówką, która zamiast ślepiów ma dwa bursztyny.

      - A tu jesteście – pokazała na naszą trójkę palcem.

      - A gdzie mamy być – jedziemy na konferencję. – Wzruszyłem ramionami.

      - No wiem Stef, wiem. Masz pomysł, co ze sobą zrobić? Co odegrać?

      - Oczywiście. Oni – wskazałem na Zuzu i Kamerzystę - przeprowadzą ze mną wywiad. Będę albo wieśniakiem, takim, który jest po prostu zafascynowany tym, co się zdarzyło w jego wsi, po prostu tym splendorem, ogólnym klimatem zapachami pięknego miasta, które przywędrowały do jego małej dziury oraz jedzeniem i pięknymi i jędrnymi dupami, tak bardzo podobnymi do wielkich i jędrnych udźców z jego obory. Mogę też być onanistą, który do tej pory hodował owce i ….

      - Może być wieśniak, nieważne. Ważne żeby coś powiedział, co ma ręce i nogi. No nieważne może jedną rękę i jedną nogę – przerwała mi w pół zdania pokazała na mnie głową.

 I tak Acrueil miało tą przewagę nad innymi stacjami ze miało mnie, albo tak mi się przynajmniej zdawało. Czasami zastanawiałem się czy inne stacje też mają takich statystów i jak ich traktują.

      - Pojedzie z wami ktoś. To będzie nasz nowy pracownik zatrudniony chwilowo – nogi mrówki z breloczka przypiętego do klapy marynarki podskakiwały, gdy to mówiła.

    Zeszliśmy na parking. Konferencja na szczęśćcie odbywała się w miejscowości położonej całkiem niedaleko autostrady C34. Wystarczyło wsiąść w samochód zamknąć oczy na jakiś czas, po czym je otworzyć i już się było na miejscu. W trakcie podróży najlepiej spać. Ja miałem ten rzadki dar, że spałem zawsze. Lepiej w razie wypadku zginąć podczas snu, można nie zauważyć tego niemiłego przejścia. W samochodzie okazało się, że Siostra nie żartowała niestety. Jest z nami młody gładko wygolony chłopak. Ładuje się przez tylne wejście. Oglądam go ze wszystkich stron i od razu wiem, że będą kłopoty. Nie tylko ze względu na szczurzą fizjonomię, ale tacy ambitni kolesie powodują u mnie skurcze żołądka. Wymiotuję na nich kwasem żołądkowym, palę i deformuję ich twarze, Jeszcze nie zapiąłem pasów, a on zaczyna już gadać. Wiem, że się nie zamknie tak łatwo.

     - Te konferencje przyciągają całą rzeszę ludzi z różnych grup zawodowych i społecznych – zaczyna nawet się nie przedstawiając. Stanowią świetną okazje do sprzedaży reklam. Konferencje społeczne i konferencje zawodowe to dobre konferencje. Możemy się dużo dowiedzieć o rynku reklamy na świecie, gdyż będzie obecnych sporo firm o renomie i zasięgu międzynarodowym. Właściwe nie mówi tylko strzela słowami jak z karabinu maszynowego.

     Jeżeli tak będzie przez całą drogę, nie zasnę na bank. Może nawet jak zasnę młody ambitniak obudzi mnie natychmiast i nie pozwali spuścić siebie z ucha. Rozkładam się wygodnie, a ten jak gdyby nigdy nic, jak byśmy się znali od lat odwraca się do mnie i patrzy mi prosto w oczy i jednocześnie mówi teraz o l/2 oktawy głośniej. - W zeszłym roku reklamowała się firma Sony i IBM, między nimi chodziły pięknie ubrane modelki, które wyglądały niezwykle na tle tych reklam. Takich ładnych reklam komputerów i notebooków nie widziałem już naprawdę dawno.

Chcę powiedzieć coś brzydkiego, ale zamiast tego patrzę bezradny jak mi psuje cały misterny plan ucięcia drzemki.

      - Świetnie, świetnie – mówię, ale ten nie reaguje

Zuzu przytula się do swojego kożuszka i wyciąga nogi na siedzeniu tak, żeby nikt więcej koło niej nie usiadł. Ma opanowany ten cwany manewr.

    Do diabła, o co tobie chodzi, jesteś tak samo ważny jak i ja mam to w dupie, co powiesz od tego momentu aż do dnia, gdy cię stąd wyleją albo sam odejdziesz, nawet nie wiem jak masz na imię i nic mnie to nie obchodzi. – Chciałbym to powiedzieć, ale zamiast tego zamykam tylko oczy i udaję, że powala mnie sen.

     W zeszłym tygodniu obok kserokopiarki pojawił się jakiś chłopak z głową, w dredach, który mnie od razu zaczął denerwować, bo co się pojawiał obok mnie, to strzelał we mnie oczami i przewracał jęzorem po zębach, jakby mu tam weszły resztki kurczaka. Nie wiedziałem jak ma na imię. Chciałem mu w końcu powiedzieć spierdalaj i dodać do tego jego imię, ale nie wiedziałem, co podstawić pod zmienną „imię”. Zagadnięta o to Zuzu, która akurat go przyjmowała do pracy spojrzała na mnie wyraźnie zdziwiona moim pytaniem.

        - Jak to, jak się nazywa - podniosła do góry swoje małe brewki

        - No właśnie jak? - Pytam drugi raz.

        - Nie ważne Stef, nieważne jak się będzie nazywać.

        - Jak to, jak się będzie nazywać!? Jak się nazywa teraz? Teraz!

W odpowiedzi znowu mruganie oczkami w moim kierunku

       - Nieważne Stef, on i tak nie wiadomo czy będzie tu pracować, więc jego imię jest nieistotne. Nie musisz go znać.

Rzeczywiście wkrótce tamten Temp zniknął jak kamfora. Więcej o niego nie pytałem. Był i go nie ma. Więcej też nie pytałem o imiona nowych kolegów, jeżeli nie wiedziałem ich tu dłużej niż miesiąc. Czasami nadawałem im numery. Takie jak w obozie. Zawsze mi się myliły i to też było nieistotne, bo większość z nich była bardzo podobna jeden do drugiego. A jeżeli nie była, to mi się wydawało, że jest. Mikrobus podskoczył kilka razy na śpiących policjantach przed bramą redakcji.

Ilość odsłon: 881

Komentarze

wrzesień 01, 2018 20:34

Podobno z notatnika formatowanie nie znika.
Ale sam nie próbowałem bo jest tam taka dziwna czcionka choć może tylko u mnie?
Widzę że fundujesz nam powieść, to dobrze, będę czytał
Pozdrawiam

wrzesień 01, 2018 19:48

W czternastej linijce popraw sobie
…"na jej widok bladną”… → bledną

czytam, czytam - no
takie trochę bez emocji, ale
zaczyna wciągać.

Pozdrawiam

wrzesień 01, 2018 15:39

nie wiem jak to się dzieje, ale przeklejenie tekstu do poemaxa powoduje całkowitą utratę formatowania, ktoś wie jak zrobić żeby takie przeklejenie z worda tego nie powodowało?