Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

W tym momencie zorientowałem się, że to, co brałem za cicho włączone radio, albo tylko halucynacje w mojej głowie w rzeczywistości było nadal Szczurowatym Tempem, który cały czas mówił wprawdzie nieco ściszonym głosem, ale nadal głośno i wyraźnie. Rozejrzałem się na lewo i prawo. Obok niego nie było nikogo. Miał głowę zwróconą w kierunku okna, a więc nawet nie mówił do kierowcy. Trochę wygięty wydawał się, jakby spał i mówił przez sen. Jedna ręka opadała bezwładnie. Podszedłem do niego. Miał zamknięte oczy. Czapka przechyliła mu się na jedną stronę i z ręki wypadła aktówka, którą przedtem cały czas ściskał w dłoniach. Deptałem teraz po niej. Zbliżyłem moje ucho do jego głowy. Nie do wiary. On spał i mówił!
     Rozumiałem pojedyncze słowa, ale, każde z nich dochodziło natychmiast do mojego żołądka i cięło tam jakby żyletką po błonach śluzowych wielkich wrzodów. Słyszałem, więc „marketing”, „IBM”, „reklama”, „inwestycje”, „biznes”, „komputery” i parę innych słówek. Żeby, chociaż coś świńskiego!
Zuzu się obudziła i patrzy na mnie.
- Powiedz coś ciekawego Stef.
     - Ne wiecie przypadkiem jak często hipopotamy piją wodę? Zastanawiam się jak można pić coś, do czego się szcza i do tego i robi ogromne kupy.
    - A przyszło ci kiedyś Stef do głowy że kupa hipcia może do czegoś mu służyć?
    - Nie.
    - Otóż hipopotam robi kupę do odnajdywania drogi do rzeki. Po prostu idzie na wycieczkę i sra po drodze. Z powrotem, jest już ciemno i wie jak trafić po swoim własnym smrodzie. Ten jego wiatraczek robiony z ogonka którym rozbryzguje kupę na lewo i prawo służą do tego żeby ją równo rozsmarować i żeby mu na długo starczało.
    - Ale on to robi do rzeki w której przedtem się kąpie ?
    - Nie wiem, może dupę wypina na brzeg, zresztą królikom to nie przeszkadza, zżerają swoje gówno co najmniej dwa razy.
    Cała Zuzu. Miłośniczka zwierząt.  


2.


    Gdy wysiedliśmy z mikrobusu było już widno. Staliśmy na środku Bylejakowa, albo może Le Bylejakowa. Obok nas przechodzi jakiś staruszek bardzo powoli z dwójką i dzieci i cały czas coś do nich przemawiał. Nie mówił, ale przemawiał. Pewno był emerytowanym nauczycielem. Im to zostaje do śmierci.
    - Bo widzisz - pokazywał małej dziewczynce z kanciastym tornistrem pełnym ciężkich nijakością  książek – tutaj będzie konferencja, a ty jak będziesz duża to też będziesz występować w konkursach piękności, bo jesteś bardzo śliczną dziewczynką jak na swój wiek, A śliczne dziewczynki występują w takich ładnych konkursach, a potem zarabiają mnóstwo pieniążków i jeżdżą ładnymi samochodami i mają bardzo ładnych chłopców, którzy ich nie utrzymują, tylko biorą śluby ze starszymi panami, takimi jak twój dziadek, którzy je utrzymuje, a z młodymi chłopcami mają tylko dużo uciechy, a starszym panom dają się pogłaskać przed snem i ciągną od nich potężną rurą mnóstwo kasy, żeby Tamci ani przez chwilę nie mogli o nich zapomnieć. Zresztą same też zarabiają niemało, więc nie ma o czym gadać, w ogóle są przemądrzałe jak jasna cholera i wypowiadają się na wszystkie najważniejsze tematy na świecie, począwszy od bezrobocia, przez głód w krajach drugiego i trzeciego świata a na modzie geriatrycznej i udanego seksu kobiet po czterdziestce, bo taki podobno tez istnieje skończywszy…
    Dziewczynka podrapała się po pupie i zrobiła tępą minę.
    - Masz dziadziu ptaszka na plecach - wysepleniła
    - Co dziecko - dziadek obejrzał się za siebie - a rzeczywiście, jaka wielka biała kupa. Kto ją zrobił?
    - To nie ja dziadziusiu.
    
Patrzę dookoła i widzę z daleka piekarnię z małym sklepem. Mam teraz ochotę na małą briochę z beurre oraz może być do tego olives położone na jambon. Mała fournil patrzy na mnie, a z niej wydostaje się miły zapach pieczonego chleba łaskoczący nozdrza.
    Zuzu chwyciła mnie za rękę.
    - Nie martw się niczym Przebierz się i zrobimy z tobą szybki materiał. Będziesz tubylcem i opowiesz szczerze, co myślisz o organizowaniu w takich małych miejscowościach konkursów. Ja z tobą porozmawiam, zapytam jak ci się podoba i w ogóle.
„Szybki materiał” lubię ten slang.
    - Ok – odpowiadam. - Przecież nie mówiłem, że się czymkolwiek martwię, ale jest zimno i mi się w ogóle nie śpieszy do tego żeby się przebierać. Jestem kurwa kompletnie zesztywniały. Poza tym nie wiem czy uda mi się oddać ten poziom realizmu w przedstawianiu postaci wieśniaka. Przecież ja nie jestem tak okropny jak oni. No spójrz dookoła. Do licha naprawdę myślisz, że ja mogę być jednym z nich?? Przecież nie mam takiej przaśnej gęby – pokazałem szerokim łukiem na przechodniów. Poza tym nie noszę przybrudzonego beretu, a z kieszeni nie sterczy mi butelka dopitego do połowy wina.
    W naszą stronę spojrzały dwie dziewczyny. Napis Acrueil przyciągnął ich uwagę. Na pewno oglądają Randez Vous z la Betiną. Po ich ubiorze widać, że przyjechały na sabat z zewnątrz. Dookoła pojawiają się głowy jakichś dzieciaków, kilkoro czarnych łepków zagląda do naszego wozu. Temp nie przestaje poruszać ani na chwilę szczękami. Mróz w niczym mu nie przeszkadza. Obłoki pary buchają mu przedzierając się przez wąskie usta. Przez chwilę mam nadzieję, że może popękają mu zęby. Wygląda jak pradawny smok, który zamiast siarki bucha na lewo i prawo nudną gadką, a jej ubocznym efektem są kłęby pary.
    Wiem, że nie mogę słuchać juz ani słowa więcej. Nie wiadomo, co gorsze. Taki smok, co pożarł dla zabawy owieczkę i suma summarum nikomu nic złego się nie stało, czy psychopata ubrany w mokasyny. Tacy zawsze są w stanie wszystkich opanować. Jego fatalny chropowaty głos dobiega do mnie bez przerwy. Mam parcie na jelita i wiem, że jak się nie uspokoi to będę musiał coś z tym zrobić. Chciałbym go położyć na twardym śniegu i zrobić to na miejscu na jego twarz.
 Mina naszego kierowcy Bułgara wyraża teraz najwyższe przerażenie, a to gość jak duża niemiecka Gruba Berta. Pewnie by wziął bałkański topór i ściął go natychmiast. Na pewno ma coś takiego u siebie w bagażniku, a jeżeli nie ma, to rodzina z Sofii mu na pewno dośle w razie potrzeby.
     Okulary mi zupełnie zaparowały. Wokoło coraz więcej czarnych łepków. Temp odwraca się w moją stronę. Udaję, że go nie widzę i robie parę kroków do przodu. Syfy na jego twarzy otoczyły rumiano - czerwone krążki. Zdrowy mróz robi swoje. Reszta jego twarzy natomiast zupełnie posiniała. Czerwone syfy na jego ziemistej cerze wyglądają obrzydliwie. Jak można tak wyglądać?
Zawsze się zastanawiam, czy tacy goście mają te swoje płyty puszczane bez przerwy przygotowane dla publiczności, w środku są normalnymi ludźmi. Czy wręcz przeciwnie, są przekonani głęboko o słuszności swoich poglądów. Nigdy mi się nie udało tego rozstrzygnąć
    Stoimy przed wejściem do sali kinowej, która ma być miejscem konferencji. Zastanawiam się jak to możliwe, że takie nikomu niepotrzebne do niczego zloty odbywają się zawsze w takich ładnych miejscowościach. Czy organizatorzy są tak przekonani o swoim uroku i powabie, że myślą, iż przez sam fakt ich obecności w jakimś miejscu ono samo stanie się jeszcze piękniejsze?. Zawsze w takich sytuacjach zjeżdżają się całe wagony szarańczy, która zostawia za sobą worki zużytych prezerwatyw, kontenery opakowań po pizzy, góry śmieci może jedno albo dwa maleństwa poczęte w miłosnym zapale przez któregoś z dyrektorów festiwalowych. Tutaj się raczej na to nie zapowiada, chociaż kto wie. Pamiętam, że kiedyś czytałem rocznik statystyczny. Rubryka z jednej strony podawała ilości gwałtów popełnianych na kobietach przez mężczyzn. Po drugiej stronie natomiast podawała ilość gwałtów dokonywanych przez kobiety na mężczyznach. Było ich trochę. Nie wiem, czemu mi to przyszło do głowy. Zawsze mi coś bezsensownego wskakuje do głowy w najbardziej nieoczekiwanym momencie.
     Klimat tych małych wioseczek po kilku dniach staje się nie do zniesienia. Chodzące bez sensu wszędzie tłumy zaludniają wszystkie wolne miejsca w knajpach restauracjach i gdzie tam można położyć w ogóle wolną stopę, albo posadzić kawałek swojej dupy, albo położyć kawałek swojej dupy na czyjejś.
Główne drogi takich miasteczek stają się tak ruchliwe jak wyjścia z metra w godzinach szczytu. Flegma zalewa wszystko. Buty rozdeptują resztki serc pożerane przez głodnego potwora. Spaliny samochodowe tymczasem zabijają zwierza w pobliskich lasach, jeżeli dziki zwierz nie czmychnął gdzie pieprz rośnie dużo wcześniej i ocalił w ten sposób swojego i życia swojej rodziny, a rury kanalizacyjne zapychają się wykwintnym gówienkiem, które trafia do pobliskiej rzeki.
cdn...
Ilość odsłon: 872

Komentarze

wrzesień 07, 2018 21:05

Dobrze mi się czyta,
zaraz przejdę do siódemki.

wrzesień 05, 2018 22:17

Czytam cały czas, większych usterek nie ma, myślę też że mszczą się poprawki w oryginalnym materiale Worda.
W powieści jest klimat i to najważniejsze
Pozdrawiam

wrzesień 05, 2018 20:09

Najlepiej po wklejeniu tekstu zaznaczyć go i kliknąć czerwony krzyżyk likwidacji formatowania do stylu poemaxu (na pasku narzędzi edytora). Wcześniej w MSWord przeglądnąć tekst i usunąć niepotrzebne znaki formatowań np. dodatkowe spacje, twarde spacje, nadmiar enterów, tabulatory(!!) etc. Po takich zabiegach nie ma siły - tekst 'wyglądnie' przyzwoicie ;-)

wrzesień 05, 2018 17:18

nie pomogę Ci w kwestii wklejania tekstu
moje wszystkie teksty pisałam na żywo

ale publikuj
myślę, że przerwanie byłoby nie fair w stosunku do czytelników

wrzesień 05, 2018 16:55

przy drugiej części walaczyłem z tekstem który nagle wskoczył w środek, kompletnie nie nalezący do powieści, nie wiem skąd. trochę pomaga to co ktoś tu zasugerował, żeby wklejać do natatnika i dopero przeklejać. jak ktoś ma jakiś jeszcze pomysł, to proszę...(--> albo skończe publikacje Żaby?..:D)

wrzesień 05, 2018 16:52

Tekst jest dopracowany technicznie, miał korekty. Z nieznanych powodów znika formatowanie, znikają kropki i przecinki po wklejeniu do poemaxa.

wrzesień 05, 2018 15:05

przeczytałam dwie części, ale nie czuję się porwana, by doczytać całość

tekst nie jest dopracowany technicznie
jest sporo błędów interpunkcyjnych i literówek

może jeszcze kiedyś zajrzę
zobaczę

pozdrawiam

wrzesień 05, 2018 11:33

no dobrze, tylko się upewniałem...;)