Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

W pewnym momencie unosi się jakby wyżej ponad linię głów kobiet. Rozumiem, że wszedł na jakiś kosz na śmieci albo ławkę. Patrzy teraz dookoła. Kilka natapirowanych głów odwraca się w jego kierunku, po to by w następnej chwili przestać się nim zupełnie interesować.

- No, co jest? - Zuzu szarpie mnie za rękaw. - Idziemy już, chyba, że chcesz je dalej oglądać...

- Nie, czekaj popatrz tam... - Pokazuję palcem na środek tłumu.

 Obrośnięty facet to jakiś Armeńczyk albo Arab. Stoi na koszu na śmieci i rozgląda się dookoła, jakby oceniał, czy znajduje się dokładnie w samym środku. Wtedy obracam się i dostrzegam obok jeszcze dwóch mężczyzn. Stoją niedaleko i również patrzą na tamtego. Obaj mają czarne garnitury, wychodzące spod rozpiętych krótkich kurtek. Z ucha jednego z nich wystaje cienki zwinięty w spiralkę drucik.

Nagle Arab podnosi w górę ręce. Wygląda jak Batman, szykujący się do lotu. Pięknie. Przez chwilę chwieje się, jakby się miał przewrócić i runąć w dół, ale zaraz odzyskuje równowagę i zaczyna się drzeć na cały głos. Zawodzi jakąś pieśń. Kilka najbliżej stojących kobiet znów mu się przygląda przez chwilę. Coś mówią do siebie i kiwają głowami. Eleganckie, pachnące i pomalowane, a obok nich nieświeży, nieogolony i zły typ.

 Zuzu ciągnie mnie bezradnie za rękaw. Chce już iść i nie rozumie, dlaczego stoję. Tamten nie przestaje zawodzić. Nagle chwieje się i niemalże spada z kosza. Pieśń kończy się krótkim okrzykiem, jaki wyrywa mu się z gardła, gdy już niemal leci w dół na stojących nieopodal ludzi. Po chwili skrobie się na kosz znowu, odzyskuje równowagę i wraca do swoich dziwacznych czynności.

Intuicyjnie wiem, że tych dwóch facetów ubranych na czarno ma z nim coś wspólnego. Arab teraz chwyta za poły swojego płaszcza i nie śpiewa już, ale wykrzykuje coś po arabsku. Nagle rozpina płaszcz i już wiem. Od pasa do piersi jest oblepiony krótkim balaskami, które wyglądają jak pocięty kij od szczotki. Rozumiem też, dlaczego tak mu odstawał prochowiec. Swoją drogą, czy prochowiec ma coś wspólnego z noszeniem pod nim prochu? Pod normalnym płaszczem albo pod krótką pikowaną kurtką to wszystko by się nigdy nie zmieściło. To znaczy, nie zmieściłoby się chyba z pół tony dynamitu czy innego środka wybuchowego

Jeden z dwóch gości w czerni, położył się na chodniku. Drugi natomiast pochylił i zatkał uszy.

 Arab chwyta za coś na brzuchu i pociąga przed siebie. Czapka baseballowa z napisem Nike przekrzywiła mu się zupełnie na głowie i zakrywa teraz jedno oko. Wygląda jak trzecioligowy działacz sportowy na beznadziejnym meczu piłki nożnej. Wykrzykuje jeszcze głośniej jakieś słowo i wznosi wzrok do nieba, ale nic się nie dzieje, zupełnie nic. Tylko ciche szemrania i popiskiwania kobiet dookoła, zaaferowanych otwarciem drzwi do budynku, gdzie odbywa się konferencja. A tam już czeka na nie gorąca kawa i przekąski.

Mężczyzna na pewno nie pił dzisiaj rano kawy i nie jadł niczego. Patrzy zaskoczony jeszcze raz na to, co miał zawieszone na brzuchu i wyciąga jakiś przedmiot z kieszeni. Grzebie w okolicach zawleczki, domyślam się, że to śrubokręt. Naprawia coś, pewnie odłącza obwód elektryczny do dynamitu, który go przed chwilą zawiódł, po czym chowa go do kieszeni i znowu wykrzykuje te same tajemnicze zaklęcia do nieba. Teraz może popłynie prąd i będzie wreszcie bum. Na oko staram się ocenić, czy jestem dostatecznie daleko, żeby nic mi się nie stało. Z mojej kalkulacji wychodzi, że gdyby balaski na jego jajach wybuchły, ze mnie zostałoby mniej więcej to samo, co zostaje, gdy słoik z dżemem rozbije się na ulicy, a potem przejedzie po nim ciężarówka.

Facet w czerni, ten, który zamiast się położyć na ziemi, jak przystało na tajnego agenta, tylko ukucnął i zatkał uszy, wyprostował się teraz i patrzy zaskoczony to na Araba to na mnie. Do diabła, dlaczego na mnie? Dlaczego na mnie?!! Coś nie wybuchło przeze mnie, czy jak? cdn

Ilość odsłon: 835

Komentarze

wrzesień 12, 2018 20:51

O tu już się zaczęło dziać, na razie nieudany zamach oznacza że w okolicy mogły się zdarzyć trzy udane, zgroza!

wrzesień 10, 2018 23:14

czytam, czytam
:)

wrzesień 10, 2018 20:49

Przeczytałam jeszcze raz.
Już jest ok.
Pozdrawiam

wrzesień 10, 2018 20:42

oni stoją obok
"Wtedy obracam się i dostrzegam obok jeszcze dwóch mężczyzn. Stoją niedaleko i również patrzą na tamtego. Obaj mają czarne garnitury, wychodzące spod rozpiętych krótkich kurtek. Z ucha jednego z nich wystaje cienki zwinięty w spiralkę drucik. " odbiornik do ucha, łatwo go zoabczyć tak samo jak cżłowieka który idzie z słuchawkami w uszach..

wrzesień 10, 2018 20:36

„Z ucha jednego z nich wystaje cienki zwinięty w spiralkę drucik.”
Zastanawiam się nad odległością dzieląca „Ciebie” od tego mężczyzny (w czerni)
- nadwzroczność? bo dalej zastanawiasz się czy to jest bezpieczna odległość (od tego na koszu)
chociaż piszesz, że znajdujesz się obok , niedaleko - nie daleko ale od którego niedaleko?
gdyby nastąpił wybuch (w skrócie)
byłby z „Ciebie” rozjechany dżem.
Takie moje… może coś mi umknęło.
Chyba przeczytam jeszcze raz.