Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

widziałam jak świat Małej sięgał czubków moich palców

obijał się o szyby okna

wślizgiwał w zbyt szerokie źrenice

nie oglądając się i śpiesząc

 

gdy zaplatałam jej włosy

we wstążki wkradała się nadzieja

zawsze tak dostojna

tu w sterczących warkoczykach

chyłkiem i konspiracyjnie

zaglądała w oczy doktora

 

małe dziewczynki w szpitalu jeśli mogą chodzić obnoszą bajkowy świat po białych salach które nawet jak nie są białe to są białe rozumiesz?

przytulają się do lalek czasem mokra plama i nos na szybie czeka na mamę

 

dziewczynki w sterczących warkoczykach

dziewczynki czekające na warkoczyki

same wymyślają bajki

np. o Kopciuszku chorym na raka

 

Ilość odsłon: 3890

Komentarze

lu*

2-5

wrzesień 27, 2018 13:32

Paweł, gdybym opisała to "dosłownie", to byłby zupełnie inny tekst. Dzięki, że się odezwałeś, chociaż Ci się nie podoba.

Wszystkim Wam dziękuję serdecznie za obecność pod tekstem. Pozdrawiam ciepło!

wrzesień 27, 2018 11:34

Trudno nie wzruszyć się do łez...

pozdrawiam autorkę

wrzesień 27, 2018 11:29

Ahaaa, no to przepraszam, w takim razie faktycznie ten wiersz jest nietykalny...

wrzesień 27, 2018 11:28

Dobry i poruszający wiersz
Pozdrawiam

wrzesień 27, 2018 11:21

Obawiam się Paweł, że nie wyczuwasz, że tekst zapisany jest językiem jakim porozumiewa się matka z córką.

Mężczyźni nierzadko obawiają się nazywać swoje emocje i w ogóle unikają rozmów, które mogą ich rozczulić. Tym się różnimy.

wrzesień 27, 2018 11:17

Dlatego nigdy bym nie malował tego dosłownie, tylko szukał środków zdolnych potrząsnąć kimś kto nigdy nie był na oddziale pediatrii, ewentualnie dał sobie spokój. Rzeczywistość szpitalną w sposób genialny opisywał Gottfried Benn,. W szpitalach co prawda nie pracowałem, ale sporo się napatrzyłem w czasie kiedy umierał mój ojciec. Dziecko to akurat to czego mam w nadmiarze, stety albo niestety, mimo tego nie kupuję tego wiersza. Temat to jedno, a wiersz to co innego, to, moim zdaniem, po prostu trochę oklepane obrazy, te przytulane lalki, noski na szybie... Pozdrawiam.

wrzesień 27, 2018 09:12

Lu, to piękny wiersz, czuję go bardzo bardzo.
Po pierwsze, mam małą córeczkę z warkoczykami, po drugie... pracowałam kiedyś na pediatrii jako goniec, widziałam wiele chorych dzieci i odwiedzałam też hematologię dziecięcą. Nie umiem do dzisiaj o tym rozmawiać. Ty to opisałaś, i wszystko zobaczyłam znowu.

lu*

2-5

wrzesień 27, 2018 08:37

Cześć Paweł! Tomek prorokował, że dla niektórych będzie nuda. Tak to już jest. Jak wspominałam wcześniej, napisałam ten tekst od nowa, kilka dni temu. I zatrzymałam się przy tej szybie, bo spodziewałam się takiej reakcji jak Twoja. Postanowiłam zostawić ten lapidarny "opis", bo gdybyś spróbował to namalować, zobaczyłbyś, jak trudno opowiedzieć o dziecku mokrym od łez, śliny i kataru, nad którym mruczy pod nosem zniecierpliwiona pani "salowa", która znowu musi myć te upaćkane szyby. No, bo to się działo dawno temu, gdy odwiedziny na oddziale chirurgii były dwa razy w tygodniu, po dwie godziny. Tak. Myślę, że trzeba mieć w sobie dużo dziecka, żeby przyjąć ten tekst. Dziękuję Ci serdecznie za odwiedziny! Pozdrawiam.

wrzesień 27, 2018 00:35

Moim zdaniem za dużo chwytów ocierających się o ckliwość, np. noski przy szybach czekające na mamę.
Rozumiem, że temat trudny i bolesny, ale wiersz jakoś mnie nie porusza, trochę taki samograj. Pozdrawiam.

lu*

2-5

wrzesień 26, 2018 16:46

Nie wierzę i strasznie się cieszę!
Dziękuję Lenko!

Cieszę się jak dziecko, bo tekst w którym zbliżyłam się do świata dziecka, ktoś przyjął i przytulił. Nawet jeśli to jest tylko kiepsko napisany wiersz, nieudolny obrazek... Rozumiesz? :)))