Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

W mieście Przasnysz jest ulica o perspektywie zwieńczonej

ceglaną dzwonnicą gotyckiego kościoła, szczególnie

po zmierzchu ciążącą pionowymi prześwitami okien,

łukowato wytrzeszczonymi, przywodzącymi chmurne

 

myśli o strachu z wielkimi oczami, drewnianym krzyżu,

na którym cierpiący Chrystus opuszczał posępnie głowę,

o rysach głęboko dłutowanych mrokiem, do umysłu

dziecka sączących więcej lęku niż miłości, choć w dobrej

 

wierze prowadziła mnie babcia Zofia Czaplicka w chłodem

tchnące mury i posadzki wyślizgane podeszwami,

jak stopy Chrystusa od pocałunków, do których wzrokiem

sięgałem bez zadzierania głowy. I tu raz ostatni

 

przyszedłem za babcią Zofią Czaplicką, i po raz ostatni

za nią poszedłem, na dziewięcioletnich nogach, na czele

pochodu, by pierwszy raz usłyszeć jak nieodwołalnie

i głucho dudni łopata ziemi rzuconej na deskę.

Ilość odsłon: 2766

Komentarze

styczeń 29, 2019 23:37

Atmosfera i plastyka pozwalają i mnie tamtędy iść.

To bardzo dobry, wzruszający wiersz

Pozdrawiam

styczeń 29, 2019 21:21

Duuużo poezji na metr kwadratowy. Tym razem malujesz... słowem i to działa. Popraw jedynie na końcu "rzuconej na deskę", bo nie rzucamy łopaty, tylko ziemię. Pozdrawiam :-)

styczeń 29, 2019 20:17

Dziękuję Leszku. Pozdrawiam.

styczeń 29, 2019 18:09

Lubię filmy, książki i wiersze oparte na faktach, ten też
Pozdrawiam

styczeń 29, 2019 17:15

Dziękuję bardzo za czytanie i pozostawiony ślad.

styczeń 29, 2019 14:45

Pawle, stworzyłeś sentymentalną atmosferę, czuję że tam byłam.