Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

myślałam, że świat jest bardziej obcy niż matka,
a tulił mnie zawsze, gdy chciałam wypłakać ją z siebie.
w nieskoszonej jeszcze trawie nauczyłam się czułego dotyku
chłodnych, zielonych palców. potem grabili siano.
było w nim wciąż mniej i mniej wyobrażeń o niej -

wieczne zimno. stałam w słońcu, gdy inni przed nim uciekali.
wewnątrz nie mogłam się ogrzać. zwodzony most między sercem a nadzieją,
że jutro przyśni mi się coś ładnego, raz na jakiś czas unosił się, krusząc lód,
wtedy przepływały żaglówki w bajkowych kolorach. usypiały czujność.
otwarta przestrzeń znów zarastała cieniutką warstwą ziarniny.

któregoś dnia przestałam marznąć, polubiłam zimę.
lepiłam ze śniegu kobietę, ale nigdy nie udało mi się zrobić ramion
przygarniających mocno, aż do utraty tchu, nigdy nie usłyszałam
miarowych uderzeń, gdy tuliłam policzek do jej piersi.

Ilość odsłon: 2171

Komentarze

Konto usunięte

2-42-42-4

sierpień 15, 2019 22:43

Tamto pokolenie, zatrute wojną, nie nauczyło swoich dzieci czułości, dopiero dzieci trzeciego pokolenia doświadczają prawdziwej czułej miłości. Chociaż to nie reguła. moi rodzice kochali nas na swój oschły sposób, ale wiedziałam że mnie kochają chociaż tego nie mówili, ja też z miałam kłopot z wyrażaniem swoich uczuć ale moje dzieci już nie.. Ładny wiersz. Pozdrawiam

sierpień 15, 2019 22:38

Bardzo osobisty przekaz, aczkolwiek zdominowany przez 'wspominkowość'. Trudno tu mówić więc o uniwersalności treści. Wydaje mi się, że w wersy wkradła się niezręczność: "potem grabili siano.
było w nim wciąż mniej i mniej wyobrażeń o niej" (czy wynikać ma, że w sianie były wyobrażenia o matce?). Mocno liryczny motyw z tym brakiem ramion pod koniec. Pozdrawiam

sierpień 15, 2019 21:10

Nigdy nie potrafiłem pisać o mamie...
Dziękuję że mogę czytać

sierpień 15, 2019 20:45

Wiersz dociera i to bardzo, też byłem "hartowany" nie wiem czy skutecznie?
Pozdrawiam

sierpień 15, 2019 20:29

*rąk

sierpień 15, 2019 20:29

Dorota, takie słowa aż do trzewi docierają...i jak tu nie wyciągnąć rak i nie przytulić peelki.
Bardzo dobry wiersz. Dziękuję.

Konto usunięte

2-5

sierpień 15, 2019 20:07

I mnie się bardzo podoba. Temat rozdzierający, a podany miękko i miarowo. Twój wiersz ma to, czego zabrakło bohaterce. Pozdrawiam

sierpień 15, 2019 17:58

David - dziękuję za czytanie, miło, że się podoba. Pozdrawiam :)

sierpień 15, 2019 15:45

"Jestem Anka. Wciąż jestem" - kolejna odsłona: relacja córka - matka
...i ze względu na pamięć tamtego wiersza, i obrazowanie w tym wierszu, nie mogę się nie zachwycić

dziękuję