Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

  Kochani, przymierzam się do napisania czegoś w takiej konwencji i mam do Was prośbę o opinię. Czy to przejdzie - tak ogólnie, bez wchodzenia w detale?      



       Tak naprawdę to nie wiem od czego zacząć. Chyba najlepiej jest zacząć od końca. W bajkach wszystko dobrze się kończy - pod warunkiem, że nie jesteś złym królem, smokiem albo czarownicą z ogromną brodawką na haczykowatym nosie. Pozytywni bohaterowie żyją długo i szczęśliwie, a sam autor dobrze się bawi na ich weselu popijając miód, który dziwnym sposobem ścieka mu po brodzie, zamiast trafić do gęby. 

A co, jeśli potem jest tylko gorzej, żeby na końcu, który normalnie powinien być początkiem, dowiedzieć się wreszcie czegoś o tym, kto w tej opowieści był zły, a kto był ten dobry albo przynajmniej nie był aż tak zły, na jakiego wyglądał na pierwszy rzut oka? 

 Jak widzicie odwrócenie wszystkiego, jak kota ogonem – powiedzenie mojej babci, pozwoliło mi czymś wypełnić nieznośną biel pierwszej strony, nie licząc strony tytułowej i tej z dedykacją, cytatem albo złotą myślą, której jeszcze nie wymyśliłem. I dać mi nadzieję, że dociągnę jakoś do początku, czyli do opisu głównego bohatera – chyba, że zacząłbym od opisu złego antagonisty. 

Ale czy warto być dobrym bohaterem? Przecież tych dobrych wszyscy robią w ciula, wała, konia, bambuko albo w trąbkę. Wszędzie, gdzie się zjawi próbują go oszukać: u dentysty, w warsztacie samochodowym, na osiedlowym ryneczku, w pracy. 

Czy jeszcze ze mną wytrzymujecie? Gdzieś czytałem, że mniej więcej w tym momencie, przeciętny czytelnik decyduje o tym, czy ma jechać z tematem dalej, czy może będzie lepiej, jeśli wysiądzie na najbliższym przystanku i już nigdy nie wróci. Tych, którzy chcą wysiąść proszę, żeby jednak zrobili z tej książki jakiś dobry użytek. Może macie w domu chybotliwy mebel albo nielubianego wujka, ciocię którzy jutro obchodzą urodziny, rocznicę, cokolwiek, a wy do teraz nie wiedzieliście, co im dać w prezencie? Obiecuję, że zrobię wszystko, żeby pożałowali, że od was dostali tę książkę!  

Początkowo chciałem napisać bajkę. Miała to być bajka dla dzieci, ale uznałem, że dorosłym też coś się od życia należy. Znam wielu dorosłych, którzy gdzieś tam w środku są małymi dziećmi. Widać to doskonale na portalach społecznościowych, na domówkach, w autobusach, na ulicach, w galeriach handlowych i w telewizji. Całe tabuny dorosłych, którzy są jak dzieci. Z różnych powodów. Sam jestem jednym z nich.


Dzieci mają piękne marzenia. Znam jedną taką dorosłą dziewczynkę i jej dorosłego chłopca. Dziewczyna ma na imię Ewa. Gdy była małą Ewcią to marzyła, żeby zostać baletnicą. Teraz marzy, żeby mieć umowę na czas nieokreślony i dobry dojazd. Jej partner, Tomek kiedyś uwierzył swojej mamie, która mu ciągle powtarzała, że jak będzie się dobrze uczył, to w przyszłości może być kim tylko zechce. Nie może, bo nie chce być dorosły, ale niestety musi! I Tomuś, już jako dorosły Tomasz, wypomniał to swojej matce:

- Mówiłaś, że jak będę się uczył, to mogę być kim zechcę!
- Nie wiedziałam, że potraktujesz to poważnie… - odpowiedziała i już nigdy do tego nie wracali. 

Ewcia

Ewa jest sekretarką w małym wydawnictwie, na drugim końcu miasta. Wydawnictwo wydaje głównie poezję i robi to za pieniądze debiutujący poetów, którzy walą do tego wydawnictwa drzwiami i oknami z nadzieją, że potem jest już tylko nieśmiertelność, ale wcześniej jeszcze: sława, splendor, helikoptery i inne hegemonie. Szef Ewy ma na fejsbuku następujący biogram: mecenas kultury, filantrop, artysta, inteligent. Płaci Ewie mało, robi w trąbkę poetyckich debiutantów i w jej oczach jest zwyczajnym: narcyzem, szowinistą, alkoholikiem, seksistą i przygłupem. 

 - A według pani wychodzi się na dwór, czy na pole? – pyta szef.
- Zależy z kim – odpowiada Ewa – Czasem jest lepiej zostać w domu…

Albo innym razem:

- Jak pani minął weekend? – uśmiecha się i puszcza do niej oczko.
- Sama się zastanawiam – sekretarka odpowiada przewrotnie.  

Na samym początku, jak się jeszcze nie znali i Ewa była na okresie próbnym, a jej szef sprawdzał, jak daleko może się posunąć, siedzieli dłużej w biurze nad raportami i chyba wypadało mu jakoś jej te nadgodziny wynagrodzić:

- Wyskoczymy gdzieś po pracy? - zaproponował.
- Jeśli z panem, to chyba tylko z mostu! – odpowiedziała Ewa, wyznaczając grubą, czerwoną linię, oddzielającą raz na zawsze jej życie zawodowe od bycia z ukochanym i jedynym Tomkiem.

Tomuś

Tomuś jest bazodanowcem i pracuje w domu. Gdyby go zapytać czym się zajmuje – bo nie każdy wie, co robią bazodanowcy, to ten bez wahania wymieni: fejsbuk, instagram, śmieszne filmiki, portale plotkarskie, allegro, netfilix, dłubanie w nosie, ale w różnej konfiguracji. Tomek jest infantylny, jak wszyscy faceci w jego wieku i zdarza mu się nie opuszczać deski albo zostawiać skarpetki na środku sypialni. Jest zrośnięty ze swoją mamusią niewidzialną pępowiną, którą ktoś przez przypadek zapomniał przeciąć. Nie, żeby był jej we wszystkim uległy albo żeby matka wtrącała się w sprawy młodych! Ewa i Tomek tworzą naprawdę całkiem udany, nieformalny związek. W tym związku on jest opanowany, a ona panująca.

- Zdążyłam posprzątać, nastawić obiad i wywiesić pranie! – krzyczy Ewa. – A Ty, a Ty…!!!
- A ja nie zdążyłem – odpowiada potulnie Tomek.

Kiedyś Ewa strzeliła focha, ale wcześniej uprzedziła, że to z okazji Dnia Ojca.

- Przecież nie mamy jeszcze dzieci! – zdziwił się Tomek.
- Potraktuj to jako zaliczkę – odpowiedziała Ewa i już się nie odezwała przez trzy dni,  czterdzieści osiem minut i szesnaście sekund.

Innym razem podeszła sprężystym krokiem do kanapy, na której właśnie leżał Tomek i mierząc w niego palcem wskazującym, rzekła:

- Będzie po mojemu albo po mojemu!
- Po twojemu… - poprawił ją Tomek.
- No właśnie mówię!

Ola i Ala

Ewa ma dwie przyjaciółki: Olę i Alę. Kochają się jak siostry i nienawidzą za to, że Ewa jest z nich najszczuplejsza, Ola ma faceta Latynosa, z którym doskonale się dogaduje na migi, a Ala pracuje w samym centrum i na dodatek w bardzo perspektywicznej firmie, ale jest w nieudanym związku, więc jeszcze da się ją lubić. 

- Mój facet mówi: „Kochanie, wszystko naprawię!” – skarży się przyjaciółkom Ala, której facet zawsze wszystko psuje. – To ja do niego: „Zobaczymy w nocy”
- I co naprawił? – dopytują Ewa i Ola równocześnie.
- Nie wiem, nie schodziłam do garażu – odpowiada Ala.

Ewa, Ola i Ala znają się od zawsze – tzn. odkąd pamiętają. Wszystko lubią robić razem. Na przykład… razem się odchudzają, ale szczególnie lubią te słodkie chwile miedzy jednym odchudzaniem, a drugim.       

 

Ilość odsłon: 1826

Komentarze

styczeń 23, 2020 20:45

Obniżyłem poprzeczkę, żeby się pobawić z czytelnikiem w głupiego Jasia :)

styczeń 23, 2020 20:18

Hmm, jest trochę śmiesznych elementów, ale całość jest zbudowana z samych stereotypow i żarcików. Tak jakby w cieście nie było ciasta tylko same rodzynki. Dodałabym jednak trochę fabuły, ciut romantyzmu, charakterystyki postaci, etc. :) kudłaty wyznaczył wysoki poziom. Pozdrawiam

styczeń 23, 2020 18:53

Dzięki!

Konto usunięte

2-32-32-32-32-32-3

styczeń 23, 2020 16:52

Fantastyczne :-) śmieję się w głos
A już to "będzie po mojemu albo po mojemu! " to mnie kupiło!
Daj znać jak książka będzie w sprzedaży
Chcę ją mieć :-)