Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

16 IX 2023. PIĄTEK.
.
– Kolega po południu rzuca hasło: „Wreszcie, po 6 latach przedłużającego się niemiłosiernie remontu torów na trasie Grudziądz – Malbork, prowadzonego przez kilka razy zmieniane firmy wykonawcze, uruchomili tę trasę. Proponuję więc mały, sobotni wypadzik rowerowy. Koleją do Malborka, tam na rowerach pokręcimy się po okolicy i wrócimy na własnych kołach do Grudziądza. Wyjdzie z 80 kilometrów.
.
– Ja: „Jak zwykle (znam z doświadczenia) trzeba doliczyć 10-15%. Wyjdzie pod setkę kilosów. Ok, w tym roku niedużo tak pojeździłem. Zakładam z góry (znowu z doświadczenia układania trasy przez kolegę), że będzie około połowy eksploracji ścieżek leśnych, piaseczków i podjazdów gruntowych, w tym eksperymentalnych, nieznanych odcinków w głuszy borów. Ale co tam! Liczy się pojeżdżenie w grupie, zwłaszcza że pogodę zapowiadają idealną – ciepło i słonecznie, bez kropli deszczu. Trochę kondycji jeszcze mam, ale to normalne – przecież z każdym rokiem mam mniej lat… do setki. Znaczy młodnieję. Właściwie, jak tak liczę, to jestem teraz w najlepszym wieku – już dojrzały a jeszcze młody. I tak się ostatnio zaniedbałem; jeszcze kilka lat temu jeździło się ponad 200 kilosów w jeden dzień, a raz nawet równe 300… fakt, że wtedy po szosie, a nie również wertepach. No dobra, dość zbędnych deliberacji. Jadę.
.
– Ja, ok. godziny 19: Próbuję kupić bilet przez internet. Niestety, komp dawno nieczyszczony, coś szwankuje. Zakładam więc aplikację „Bilkom” również w telefonie i po kilku próbach udaje mi się kupić bilet „1 osoba + 1 rower”. Nawet otrzymuję małą zniżkę ze względu na wiek… „Co oni? To już teraz nawet młododojrzałych traktują jak starych dziadygów, czy co? Za moich czasów… aj! Co tam, ważne że kilka złociszy mniej zapłaciłem”.
.
17 IX 2023 r. SOBOTA
.
1/ Rano szybkie pakowanie. Chociaż mamy wrócić jeszcze za dnia, w cieple i nie ma być deszczów, profilaktycznie do sakw dokładam kurteczkę przeciwdeszczową i bawełnianą bluzkę z długimi rękawami. Miejsca prawie nie zajmują a życie nauczyło mnie empirycznie, że „strzeżonego własna przezorność strzeże”. Jeszcze tylko nastawić nagrywanie w tivi meczu o złoto Mistrzostw Europy w siatkówkę, na godzinę 21 wieczorem… chociaż mamy być z powrotem z godzinę wcześniej, ale Polacy grają, a przezorność mi przypomina… No dobra, w kolejności: śniadanko, dwójka na tronie i jazda!
.
2/ Przed dziewiątą rano jest cała nasza grupka, różnopłciowa szóstka, na peronie. Wszyscy kupili bilety już wczoraj w internecie, pociąg Polregio stoi. Wsiadamy do wagonu z miejscami na przewóz rowerów. Zagaduje nas konduktor:
.
– Dokąd jedziecie?
.
– Do Malborka.
.
– Ale pociąg od dzisiaj przez tydzień jeździ tylko do Kwidzyna. Tam podstawiają autobus, pakują ludzi i wiozą do Brachlewa. Stamtąd dopiero znów pociągiem do Malborka. Z rowerami was pewnie nie wezmą.
.
– Coo?! – Mała konsternacja to za lekko powiedziane w naszym przypadku. – Przecież wczoraj kupowaliśmy bilety przez internet i nie było żadnego zastrzeżenia co do rowerów ani informacji!
.
– Też się dopiero dzisiaj rano dowiedziałem. Jakiś remont wiaduktu mają.
.
– Przecież dopiero dwanaście dni temu wreszcie otworzono trasę po sześcioletnim remoncie!
.
– Polregio tylko wynajmuje tory. Spróbuję się dowiedzieć, czy was do autobusu zabiorą.
.
Przedzwonił z radiotelefonu, porozmawiał i rozłożył ręce: „Nie mogą mi odpowiedzieć, to autokar wynajęty z innej firmy. Ale nie liczcie na to”.
.
Szlag! Co robić?! Decydujemy się jednak jechać do tego Kwidzyna, resztę zobaczymy na miejscu. Jedziemy, siedzimy nawet wygodnie obok pomieszczenia WC. Niestety, reflektantki nie mogą zrealizować cisnących potrzeb fizjologicznych, znaczy jedynki; drzwi wejściowe zaklejone są papierem z napisem „Awaria WC”. Szczęściem to niedługa podróż; biorą na wstrzymanie.
.
3/ Jesteśmy na dworcu w Kwidzynie. Przed nim stoi autokar „komunikacji zastępczej”, ale ludzi z pociągu wysypało się na dwa kursy. Nie ma co czekać, zresztą wiemy, co nam odpowie kierowca; decydujemy jechać na rowerach do tego Brachlina. Ktoś z miejscowych nas pociesza, że „to tylko sześć kilometrów, może zdążycie. Autobus musi dwa razy nawrócić”. Taa… rzut oka na mapę i widać, że jest „troszkę więcej”. Nic to, jedziemy; trochę bocznymi drogami, trochę szosą.
.
4/ Po trzech kwadransach jesteśmy w Brachlewie. Wyszło prawie 15 kilosów. Przystanek kolejowy nawet ładny, nowiutki. Tyle że nie przyjechaliśmy go oglądać, tylko skorzystać z naszego pociągu do Malborka. Taa… naszego… tego „naszego” już dawno nie ma! Zostawili nas na lodzie, dokładniej – na przystanku. A bilety jeszcze wczoraj sprzedali nam do Malborka. Na rowery też!
.
5/ Decyzja jest jednogłośna – trudno, trzeba zmienić nasze plany. Jedziemy do Malborka na własnych kołach. Kolega nastawia nawigację rowerową… kurde, już wiem, co to znaczy…
---
cdn.
Ilość odsłon: 106

Komentarze

Nie znaleziono żadnych komentarzy.