Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

z okien mojego domu miasto nocą

składa się tylko z kilku świateł

tak odległych jak spojrzenia ludzi

które zostawiłam w zawieszeniu za zakrętem

mrugając nawołują mnie pewnie tęsknią

nie wiedzą że żyję w kokonie

spędzam w nim czas na zamyśleniu

recytuję na głos pochowane kiedyś zdania

od czasu do czasu próbuję na sobie

grymasy twarzy i nowe melodie

cały czas przyglądam się ciału

pęcznieje

 

pozwólcie mi przez chwilę

żywić się tylko sobą

Ilość odsłon: 2500

Komentarze

wrzesień 12, 2017 21:53

"nie wiedzą że żyję w kokonie" - to już jest zbyt wyraźne dopowiedzenie, całkiem zbędne.

wrzesień 12, 2017 21:22

Powiem tylko że rozumiem stan peela, może być do tego wiele powodów.
Czytając tekst nie znudziłem się.
Pozdrawiam

wrzesień 06, 2017 23:25

Dziękuję za komentarze.

Doroto, miło mi.
Maleszo, Twoja interpretacja faktycznie jest zaskakująca.
Ryszelie, doceniam tę obszerną opinię, jednak polemika z wierszem wydaje mi się na siłę. Owszem, tekst jest statyczny, bo opisuje statyczny stan podmiotu. Miasto opisane jako kilka świateł, jest obrazem subiektywnym, na co wskazuje stwierdzenie "z mojego domu". A wyrażenie "pewnie tęsknią" mówi, że być może tęsknią - według podmiotu.
Małgosiu, zgadza się.

pozdrawiam

MW

2-4

wrzesień 01, 2017 17:30

Tekst, pozornie prosty, otwiera się na różne interpretacje - świadoma izolacja i próba samopoznania, ciąża i przygotowanie się do roli matki itp.Podoba mi się.
Pozdrawiam :)

wrzesień 01, 2017 11:27

Jest w tym tekście coś, co mi nie pasuje... Nie wiem nawet dokładnie co, ale spróbuję to przekazać...
Peel jest w kokonie, skoncentrowany na sobie, zamyślony, recytuje czasem, czasem coś ćwiczy sobie dla siebie... Skąd więc wie, że "miasto nocą składa się tylko z kilku świateł"? Powiedzmy, że pamięta... Ale może coś się zmieniło? Może to już całe feerie świateł? Peel mówi, że nawołują, że pewnie tęsknią - ale może nie? Skąd ma to wiedzieć, skoro zawinął się w sobie samym? I w ogóle nie chce "pozwólcie mi przez chwilę / żywić się tylko sobą" - ok... Po co więc to rozpatrywanie co na zewnątrz?
Mogę zrozumieć - dla prostej opozycji - tam miasto, ja tu w kokonie, tam pamiętają i chcą, a ja nie chcę, tam światła a tu sobie mruczę - ale ta prosta opozycja, takie obrazowanie jest moim zdaniem bardzo statyczne. W tym tekście, z mojego punktu widzenia nic się nie dzieje, wlaściwie mogę go zamknąć w dwóch wersach:
"w okien mojego domu miasto ma kilka świateł /
ale ja chcę żywić się sobą w kokonie daleko od przyjaciół"
Reszta jest dla mnie watą która ani tego miasta nie opisze ani tych zamyśleń nie przedstawi, nie doda żadnego indywidualnego rysu...
A szkoda - bo jest tu wyczuwalna wrażliwość, jest szansa na zbudowanie - moim zdaniem - bardzo intymnego klimatu.
Bo tak to, tak mnie się wydaje, nic się nie dzieje...
Z szacunkiem - ryszelie

wrzesień 01, 2017 07:05

Zaczęlam przewrotnie, bo od pointy, która mnie zaciekawiła. Jest w tym tekście prostota, która sprawia, że staje się uniwersalny, są wieloznaczności (kilka świateł miasta), ciało pęcznieje, coś się zbliża. A może (sama się zastrzeliłam tą interpretacją ;) mamy tu do czynienia z cmentarzem? Przepraszam, czasem mnie ponosi.
Podobało mi się i zatrzymało.
Pozdrawiam;)

sierpień 31, 2017 22:09

podoba mi się...
z różnego powodu zamykamy się w kokonie - tu otwarta przestrzeń dla dopowiedzeń, interpretacji.. tak samo jak pęcznienie i żywienie się sobą - można to połączyć, można czytać oddzielnie...ciekawie, pozdrawiam :)