Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

Chorowałem już długo. Czułem, że nadchodzi koniec. Bardzo chciałem umrzeć w domu (to pewien luksus w tych czasach). Zażyłem garść tabletek, położyłem się do łóżka, puściłem cichutką muzykę. Był wieczór, nikt nie przeszkadzał.

Obudziłem się na Toksykologii. Nie wiem, ile dni, czy godzin, upłynęło. Aparat oddychał za mnie, niezbyt przyjemne odczucie. Zasnąłem. Kiedy ponownie otwarłem oczy, rury w krtani nie było. Chodzili wokół jacyś ludzie w białych i zielonych fartuchach.

- Nie udało się – pomyślałem z rozpaczą.

Nie udało się. Po kilku dniach przewieziono mnie do szpitala psychiatrycznego. Położono na sali obserwacyjnej. Tam było wielkie okno, przez które było widać gabinet pielęgniarek. Ja widziałem je, one – mnie.

Było duszno, puchły mi nogi, bolała głowa… Nie, nie było mi smutno. Bałem się. Leki niewiele pomagały. Po kilku dniach zebrało się konsylium. Mówili coś w niezrozumiałym języku. – Jakiś "SOR", "nie to miejsce", "chory somatycznie".

Niewiele rozumiałem, ale czułem, że chcą mnie wypisać. Chyba nie do domu.

Zostawiałem dom sądząc, że widzę go po raz ostatni… Tylko, że to nie tak. Wszystko nie tak…

Ubrali, wkłuli giętką igłę, podłączyli jakąś kroplówkę. Później pojechałem karetką do innego szpitala. Zwalili na łóżko, pojechali z powrotem. Czekanie na moją kolej…

W drugim szpitalu nie byłem długo. Człowiek w białym fartuchu oznajmił, że muszę jechać „na chirurgię”.

Znowu karetka, kroplówki, wycie syreny…

Czułem się coraz gorzej. Czułem, że nadchodzi śmierć. – To się czuje, nawet, gdy lekarze nic nie mówią. – Może wtedy najbardziej.

Nie mówili nic. Pisali coś, później – kolejny transport i kolejny… Kroplówkę zamieniono na wielką strzykawkę włożoną w taki śmieszny mechanizm. – Nazywano to "pompa". – Podłączono tę „pompę” giętką rurką do wkłucia w ręce…

Znów syrena, jazda przez miasto. Gdy zacząłem się dusić, podano mi maskę. – Trochę ulżyło, ale sama jazda sprawiała ból.

I strach, rosnący strach. Już nie starach przed śmiercią, ale przed ciągłą jazdą wyjącym autem, dusznością… Samotnością umierania w drodze… Słabłem coraz bardziej, dołączył się fizyczny ból…

Jeden, drugi, trzeci szpital… Wszędzie odsyłano. Leżałem na korytarzach, czekając na kolejną karetkę…

Straciłem rachubę. Chciałem, by zostawiono mnie w spokoju.

W końcu, po długim czekaniu, w tłumie ludzi na korytarzu, jakiś gość w fartuchu powiedział:

- Na górę!

Był nieprzyjemny, raczej nie mówił, tylko krzyczał. Jednak to on mnie przyjął.

Trafiłem do ponurego gmachu, na wielką salę. – Wszyscy leżeli popodpinani do rurek, kabelków, masek...

Położono mnie w kącie. Przyniesiono biały parawan. Położono na wznak, patrzyłem na biały sufit, z którego odpadała farba.

- Wreszcie spokój – pomyślałem. – Niewielka przestrzeń intymności za parawanem, z rurkami, kabelkami i maską na twarzy.

Czas mijał. Gdy szła wizyta lekarska, moje łóżko obchodzono szerokim łukiem. Słyszałem jakieś szepty po łacinie. Mówili mi, że „będzie dobrze”. – Nie wierzyłem. Nie powinno się okłamywać umierających.

Umarłem nocą, gdzieś koło piątej nad ranem. Ostatnie, co zapamiętałem, to ten sufit z łuszczącą się farbą.

Ilość odsłon: 2526

Komentarze

październik 05, 2017 09:43

no tak, po co wracać... tylko pamięć w żyjących ciągle się tli...po co ?

październik 05, 2017 09:20

Cytat:
"Prawda jest strachem na wróble błędnych myśli",
powinien brzmieć:
"Prawda jest strachem na wróble błądzących myśli".

październik 05, 2017 08:26

Tekst mówi mi ,ile jest chęci śmierci w strachu przed śmiercią.
"Prawda jest strachem na wróble błędnych myśli".

Pozdrawiam.

październik 05, 2017 07:27

Przyzwyczaiłam się czytać "Cię" nie wprost, tak było i tym razem, mimo źe piszesz o umieraniu, widzę tu metaforę życia, albo chcę widzeć, zawsze czegoś chcę, nawet jeśli tego nie ma, a nie jestem jedynaczką...
Zmieniłabym jedną rzecz. Jest zdanie:
"Położono na sali obserwacyjnej, z takim wielkim oknem..." - brzmi, jakby bohater leżał z oknem w łóżku ;) Może lepiej:
Położono na sali, gdzie było wielkie okno (półpauza) widziałem przez nie gabinet pielęgniarek, one widziały mnie.
Podobał mi się tekst.
Pozdrawiam ;)