Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

Asi


Nie patrz na mnie dziwnie, szeroko otwartymi oczami. Twoje nieruchome źrenice wzbudzają moje zakłopotanie, wydaje się, że powinienem coś zrobić; nie mam rękawiczek. Usta na wpół rozchylone jak do pocałunku, jak do objęcia ustami i wepchnięcia na siłę powietrza, rozpinam koszulę, by – złożonymi rękami – ugniatać skórę między odkrytymi piersiami. Jesteśmy sami, wiem, że za kilkanaście minut będę cię musiał zostawić. Obejmuję ustami wargi, ugniatam mostek, odchodzisz – już nic nie mogę….

Ilość odsłon: 4171

Komentarze

Konto usunięte

2-4

grudzień 26, 2017 16:49

Nie wierzę że mógłbyś zostawić człowieka na pewną śmierć i nie udzielić pomocy
Jesteś lekarzem już samo to do czegoś zobowiązuje

Konto usunięte

2-4

grudzień 26, 2017 16:47

Mój tata zmarł bo nie została mu w porę udzielona pomoc miał zaledwie 59lat
Dla mnie to co napisałeś Tomku jest nie do przyjęcia! Życie ludzkie to nadrzędna wartość

grudzień 26, 2017 16:40

Mogłem wstawić tę dedykację od razu.

grudzień 26, 2017 16:37

A za wiersz dzięki.
Pozdrawiam.

grudzień 26, 2017 16:35

Dzięki, Imre za komentarz, jak zwykle obszerny. Dzięki za Twój odbiór, ale kategorycznie nie mogę się zgodzić z jednym: że warto. To sztuczne podtrzymywanie życia. Bardzo rzadko udaje się zresuscytować kogoś na ulicy. Powinni przestać tego uczyć, zresztą schematy ciągle się zmieniają. "Udana reanimacja" to taka, gdy ktoś odzyska świadomość, na ulicy wręcz się nie zdarza. Resuscytacja owszem. Wtedy taki "ocalony" umiera szybko, albo (co gorsze), trwa w formie warzywa do czasu, aż zabije go zapalenie płuc. Zresztą reanimacja bezprzyrządowa powoduje to,że musisz dokładnie objąć czyjeś wargi, wdychać powietrze, Nie masz żadnej gwarancji, że nie najesz się wymiocin. Nie wiesz, kogo reanimujesz, może narkomana z HIV i HCV? Bilans zysków i strat wychodzi na to, żeby uciekać jak najdalej od umierającego. - Jestem cyniczny? - Nie, praktyczny. Wiem, że resuscytacja na ulicy to syf. Wybieram bierną eutanazję.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.

grudzień 26, 2017 14:27

Podoba mi się to co ostatnio piszesz.

Dziś daję ci mój już leciwy tekst. Napisany chyba po tym jak jeden taki leżał w rowie... na szczęście był tylko pijany.. Ale różnie bywa. A nie zawsze jest odwaga. Nie zawsze też zimna krew. Samemu często na szkoleniach muszę grzebać w głowie o podstawach i wtedy przypomina mi się ten tytuł i tekst... (wybacz to jak jest grafomańsko napisany ale nic w nim nie zmieniłem od lat)

A tak wogóle to myślę że każda taka próba udana czy nie jest bezcenna. Tylko trudno chyba pogodzić się z jej rezultatem...

Pozdrawiam

"Trzydzieści i dwa"

Moje serce
Stanęło w ćwierć

Liczę do trzech
Czekam... już wiem

Jakaś cząstka ze mnie uchodząca
Poczuła że jesteś obok
Nie bój się zrób krok
Zachowaj spokój
Możesz pomóc

Przybliż policzek do ust
Ja nie oddycham już..

Nietracąc czasu dzwoń wprost do Nieba
Jeden jeden dwa
Odbiorą na Ziemi
Przyjadą jeśli wiedzą gdzie

Zakasaj rękawy- ratuj mnie
Policz do trzydziestu
Gdy twoje ręce pracują na mym sercu
I wdechów dwa wgłąb
Do płuc tlen pompuj
Uciśnięć trzydzieści
Dwa wdechy- tyle się zmieści
Nadzieja do ostatka walczy
Na pewno sił starczy
Uciśnij moje serce
Trzydzieści na splocie
Pompując dwa wdechy
Nie utrać w nie wiary
Trzydzieści i dwa...
Trzydzieści i dwa...

Już jadą. Już jadą
A inni stoją i patrzą...

Poczułem ciepło
Czuję twoje ręce
Moje serce...
Bić zaczęło!

Pamiętaj!
Nie stój bezczynnie
Trzydzieści uciśnięć
Wdechów zrób dwa
112 to numer do Nieba
Na Ziemi jest ich dyżurka

grudzień 26, 2017 13:25

Zamknij się, Dahida.

grudzień 26, 2017 01:31

Joanna, wspóczuję!! Naprawdę:(
Wspomnienia w człowieku nigdy nie znikają.
Jesteśmy jak, nie beczułka z winem - w piwnicy -
która nie traci na swojej nieśmiertelności!! lecz jak karton mleka, który w końcu przeterminuje się!!
Wzięło mnie na nihilizm:((
Pytanie, czy bezcelowość jest zła?
skoro człowiek chce, pozostać człowiekiem
Nie urażając nikogo tu, z obecnych..pozdrawiam serdecznie

grudzień 25, 2017 23:30

Tomasz!!
Próbowałeś uratować,lecz opatrzność boska(nie wiem!? ) zdecydowała inaczej.
Smutne to!?, zarazem prawdziwe,styczność praktyki z empatią!!
Pozdrawiam.

grudzień 25, 2017 23:29

Byłam sama
mąż leżał w łóżku, leżał bokiem (tyłem do mnie)
usłyszałam jakby chrapie ale nie
to było rzężenie – siność, sztywność a ciężar, jakby podwójny
- trudna reanimacja.
Dwie karetki (pierwsza, tylko z ratownikami) następna z lekarzem
defibrylacja – ciało unosiło się na pół metra w górę (straszny widok)
Dłonie w nadgarstkach bolały mnie przez następny tydzień.
Nagły zgon serca przy wypisie.
Dzisiaj ma się dobrze – zastawka, defibrylator.