Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

nocą, gdy domy tracą głowy
i papierosowe guzy,
patrzę na drewno horyzontu,
które przecina księżycowa piła.

mam zbyt krótkie ręce
albo niewybredne oczy...
guzik pod parasolem paznokcia
łączy jedynie kołnierz kosmosu.

planetarium szyby
łapie oddech,
żebra galaktyki są nagie.
na mchach kości osiada lód,
który stąd
nazywają gwiazdą.
przepych kosmosu zadziwia.
tyle połkniętego dźwięku...
że pomykający okruch
przypomina nutę.

kładę się,
jak płaszczka pod wydmę kołdry,
mogę jedynie udawać, że pływam
w morzu piasku.

jak smakuje ciasto księżyca?
szczypta zespolonych ust,
dwie planety
pod polewą z powiek,
ślimak złapany w słuchawkę,
kromka czarnego sera...

zapytaj ich, zapytaj gwiazd,
które mają mnie za posąg,
za rycerza księżycowych guzików.
nie pytaj ludzi...
jestem tu – pozbawiony strzał cudzych oczu
i tarczy z ognistym ogonem.
*
wskazówki zegara wciąż
grzebią po kieszeniach
albo łamią ręce.

wiszę ponad światem,
planeta ziemia jest niebieska,
a ja – taki zielony...
Ilość odsłon: 2329

Komentarze

luty 15, 2018 17:34

a ten ślimak złapany w słuchawkę, słuchał sobie tego: https://www.youtube.com/watch?v=z-cHjLFit0o

:)