Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

Gdy byłam Marią znalazłam się w niebie. Matka siedziała na podłodze, po czym uniosła do góry twarz zalaną łzami. Na ziemi wołali: „ladacznica!” 
On podszedł do niej. 
- Nie płacz kochana, nie płacz - powiedział. 

*** 

Gwóźdź wypadł z moich drzwi. Zaczęłam zbierać klucze do bezpowrotnie utraconych bram, mieszkań, odwiedzałam pola. Za towarzyszy moich wędrówek miałam księżyc i gwiazdy - doskonale obserwowali moje potykanie o ludzkie kraty, pełne więzienia, zamknięte drzwi. 
Pewnego dnia w drodze poczułam silny ból. Nie wytrzymałam i usiadłam na przydrożnym kamieniu. Potem skręciłam w prawo. 
- Nie każdy musi akceptować twoją grę – tłumaczyła przy stole Sylwia, która sprzedawała odkurzacze. 
- Gram tak, jakby on cały czas był przy mnie, jakby był obok - odpowiadałam. - Nie musisz, jeśli nie chcesz, wchodzić do mojej gry. Mam mały, własny klasztor w którym pracuję dla niego. 
- Nie podoba mi się twój taniec – mówiła dalej Sylwia. – Jak długo będziesz odwiedzać te pola, cmentarze? Przecież tak nie wypada, nie można tak tańczyć. Ludzie tylko się śmieją niepotrzebnie. 
- Tańczę i jestem już z nimi. Nie boję się ukochanej siostry śmierci, nie muszę żyć, po prostu chcę – odpowiadałam, uśmiechając się. 

Widać nie spodobał się im mój taniec, bo wezwali łotra - jednego z tych, który kiedyś mnie zdradził, a potem omal nie doprowadził do śmierci. Przeżyłam, oczywiście, przecież jestem królową, jakże mogłam nie przeżyć? Z godnością znosiłam tortury, jakie mi zadawał. Przyjechał z przebitą kością piszczelową. Uczynili mu to moi bracia. Mam ich sporo, wszędzie mam dużo braci i sióstr, którzy mnie kochają z wzajemnością. 
Rzucił się na mnie, upadłam na łóżko i pogłaskałam odbicie Pana we mnie. Napastnik ucieszył się, że oddałam mu posłusznie dłonie. Żałosny – myślałam. – Przecież nie znał mojego tańca. Swoją drogą rozbawiał mnie, gdy ciągle powtarzał, że nie mogę żyć tylko niebem i duchem. 
- Musi być równowaga, rozumiesz? – mówił, wyciągając przed siebie złożone dłonie. – Duch i materia, a nie tylko sam duch. Musisz jeść, pić, spać. 
- „ Wszyscy spragnieni przyjdźcie do mnie” – odpowiadałam. – Tylko jego pragnę pić, tylko jemu chcę myć nogi, bo on mnie rozumie. 

Łotr sam sobie umył nogi. 

Droga do krainy siedmiu boleści nie trwała długo. Zatrzymaliśmy się na chwilę. Rybacy łowili ryby w pobliskiej rzece. Mnie również wyłowił Człowiek. 
- Człowiek z dużej litery?! - zapytała kiedyś pewna ateistka. 

W mieście mijaliśmy cyrk Zalewskiego. 
- Ja mam własny cyrk – powtarzałam w samochodzie. – Ja mam własny cyrk. Znalazłam trzy cienie. 

Jak zwykle natapirowałam włosy i zrobiłam z nich koronę na głowie. Nieskromnie muszę przyznać, ale to prawda - wyglądałam rewelacyjnie. 
- Dowód poproszę – powiedziała na izbie przyjęć otyła pielęgniarka. 
- Ja jestem dowodem – odpowiedziałam, uśmiechając się gorzko. 

Zaczęłam swój taniec. Na podłodze był duży kremowy okręg – poruszałam się po nim lekko i zwinnie, jak na prawdziwą królową przystało. Łotr usiadł na krześle i z uśmiechem obserwował taniec. Potem rozdzieliła nas „Klęska” Leśmiana o jedno krzesło. 

Aż o jedno krzesło. 

Rozpoczęliśmy wkrótce nasz cudowny taniec – ja, moje siostry i bracia. 
Obcięli mi włosy. Niektóre siostry płakały, inne były zachwycone. Na twarz położyłam maseczkę zrobioną z kremu do stóp, troszkę szczypało, ale wyglądałam jak prawdziwy błazen. Śmiałam się z cyrku, jaki zgotował los. 

- Przemiana – odpowiadałam – Przemiana. Rehabilitacja. Rehabilitacja. 

W krainie siedmiu boleści ogołocona i doszczętnie upokorzona, poznałam Jego oblicze. 
I tyle chamów dookoła, tyle łotrów i kurew, i byłam z nimi szczęśliwa. 

Santa Muerte, zmiłuj się nade mną. 

Warszawa, październik 2011.



Ilość odsłon: 2691

Komentarze

maj 17, 2018 06:31

Leszku, dziękuję Ci bardzo za ślad pod tekstem :)
Pozdrawiam

maj 16, 2018 19:59

Jest wielka głębia w tym tekście, tu jest potrzebna psychoanaliza, ja jej nie dam.
Pozdrawiam