Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

Wentylatory i kwiaty dawały nikły odpór szturmowym upałom,

w których spoczęło na marach ciało babci Zofii Czaplickiej, otoczone

ścianami rodzinnego domu, z politurowanym kredensem, zegarem

ściennym, kaflową kuchnią, z której gadał do mnie ogień, w drżąco rozżarzone

 

pejzaże mnie zapraszał, kiedy dziadek Julian na moment uchylał drzwiczki

żelazne, a potem zamykał i przez szczeliny przezierał rudawy blask,

wzmagając ciekawość tego co się za nimi kryje, gdy ciemny orzech w szyby

zaglądał z ogrodu, a babcia grzała dziadkowi mleko na sen. Czułem strach

 

przed spaniem w tym domu, pełnym opowieści o tym, co ludzie nazywają

duchami, chociaż ja sam widziałem jedynie białego kota, istnieniu

którego zaprzeczali przerażeni dziadkowie, twierdząc, że przewidziało

mi się tylko. - W tym domu już bardziej spektakularnych zjawisk w doświadczeniu

 

bezpośrednim nie dano mi;  i nawet po śmierci babci Zofii Czaplickiej

niczego tam nie doświadczyłem, poza woskowym chłodem jej martwej dłoni,

której z ciekawości dotknąłem, gdy nikt nie patrzył, i słodkawym dotykiem

ciężkiej woni, którą czułem znów potem w mieszkaniu, zbudzony w środku nocy.

Ilość odsłon: 927

Komentarze

Nie znaleziono żadnych komentarzy.