Janusz.W
o gruda-woł acz last time
Słaba czerwona poświata trzeszczały
dopalające się głownie swąd spalenizny
niósł się plażę otaczały bazaltowe głazy
wzdłuż brzegu ciągną się identyczne budynki
Noc, zlew niepewności i błędu
nad budynkiem przyświeca jej
daleka wizja świata
Ludzi pięknych silnych, zdrowych
świata, w którym nie byłoby miejsca
dla chorych kalek nienormalnych psychicznie,
skażonych ideologią Marksa Lenina Austriackiego wizjonera
wyobcowanie nowych zdań na zachodnim wybrzeżu
My Life sekcja zwłok namacalność wyrażenie podmiotu
Każde słowo gest wyraz twarzy
godzina po godzinie bicie zegarów
wieżowych uczucie paniki paraliżująca
postać która zarządza obiegiem wody
W tym stanie wierzyłem że Bóg nie chce już mi pomóc
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
Niewiele statków do portu zawija
klimat północny i gleba kamienista
jak okiem sięgnąć nie było śladu człowieka
od kilku dni mamy trzynasty miesiąc w roku księżycowym
Święta rosnąca z każdą dekadą ilość wspomnień
opracowań dokumentarnych i naukowych
Pozwala wczuć się lepiej w atmosferę
wplecionych spojrzeń w blask neonów
(ozdoby świąteczne przypominające
co za zbieg sprzeczności)
Nad skrzydłami mew niebo jak okruchy czerstwego chleba
Nowy rok gdy wszystko jest inne
niż zwyczajne definicja życia leży pod nogami
powietrze wypełnia głos operowy( kontrabasu )
Obraz świata ulega uproszczeniu
relikty przeszłości i teraźniejszości
drewniaki odrapane kamienice
puste place poszczerbione parkany
budy z butwiejących już na węgiel
poczerniałych desek milczenie (odo szpiku kości)
Do słońca docierają na przemian niskie
i wysokie tony stukot kół zniekształca dźwięki
Przecznice jak krzyżówki dla niewidomych
napisy ukryte na murach w kształcie Amazonki
Pod wieczór poruszył się Liszaj powstały z wilgoci
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
Ciemność i biała mgła przelewa się
przez garb wąwozu jak ciecz
Po otwartej przestrzeni tańczy wiatr
widać ciemniejszy pas drogi
Bóg początku szadź na drzewach słońca
w odstępach czasu gasną i osuwają się po zboczu,
zakrywając niebo przed lepszym życiem
Spalając papierosa odnalazłem w pamięci
wszystkie zapomniane nazwy
dostrzegam zawisłe w powietrzu
strzeliste piaskowoszare skały
promienie słońca przecinają wodę
Wciąż jest lato teraz można umierać
jak nikt nie trzyma za rękę
Ilość odsłon: 2035
Komentarze
Janusz.W
listopad 26, 2021 14:41
Rafał trochę poprawiłem choć myślałem ze to czytelny txt alem miło ze zerknąłeś, zdrowia -dziękuje za wizytę,
Janusz.W
listopad 26, 2021 14:39
dopisałem to co wyobraźnia podpowiada ,grudzień to zawsze magiczny miesiąc i początek fal wysokich na siedem metrów i myśli nie zawsze wizjonerskich Marek. Dziękuje miłego dnia
Rafał Hille
listopad 26, 2021 11:58
trochę się pogubiłem w tym tekście, ale może o to chodziło
x l a x
listopad 25, 2021 20:53
Namnożyłeś mnóstwo rekwizytów i odniesień; ciężko wyłowić coś konkretnego, bo mamy 4 "podwiersze"... Powiązać by to jakimś wspólnym mianownikiem. Zdrówka
Janusz.W
listopad 25, 2021 13:51
witaj dzięki za regote korektę etc -mam duży problem z wystawiem ,inny język na pc ...miłego dnia Mithril
Mithril
listopad 25, 2021 12:33
...chyba czegoś za dużo:
"świata w którym >>>by<<< nie byłoby miejsca"
- tu za mało:
" definicja życia leży >>>po...<<< nogami"
- no i ewidentny kłopot ze spacjami: są gdzie "ich" nie powinno być, i nie ma gdzie być powinny.
Janusz.W
listopad 25, 2021 12:24
witaj dziękuje za komentarz i słowo -urokliwy czas warto uchwycić w pamięci...najlepszego dużo zdrowia
Leszek.J
listopad 25, 2021 11:25
Początek zimy, czas przedświąteczny ma swój urok, jak i ten wiersz.
Pozdrawiam
Janusz.W
listopad 25, 2021 10:51
wczoraj widziałem twoją lirykę a tak właściwie wypociny ...i ty śmiesz jeszcze komentować -sic!-do budy
Janusz.W
listopad 24, 2021 20:53
no preludium to nie jest