J_B
Sen o Warszawie
Sen o Warszawie
Mam prawie czterdzieści lat
bluzę z kapturem
piersiówkę w kieszeni
prawie za dużo
żeby zacząć od nowa
Niezdarny ze mnie słoik
jadam w mieście
zamiast podań o pracę wysyłam esemesy
do dziewczyn poznanych w internecie
i w drzwiach lokali przepuszczam
oszczędności na czarną godzinę
tę samą którą od dziecka
straszyły nas nasze babki
Lubię to moje zesłanie
księżyc nad Mokotowem
niebo podziurawione gwiazdami
lubię moją dżinsową kurtkę
obłok pary z ust
dalej robię pięćdziesiąt pompek
Idę z jam session
czołga się ranny
tramwaj
kołami wyklepuje tremolo
- Pod tym domem rozstrzelano dwudziestu
- Do ostatka tej ulicy bronili we wrześniu
Mam prawie czterdzieści lat
i prawie w to nie wierzę
jak nie wierzymy w śmierć
niczym tamci w swą młodość
Trzaska iskra po drucie
kołują przez sen taryfy
czytam z kamieni
me curriculum vitae
Piję za sierpień
za tamtą jesień
listopad
reduty Woli
grudniowy huk motorów
za styczeń marzec kwiecień
rozpacz pod Radzyminem
Chleję za poranki
pod samotną ścianą
krwawe pręgi wieczorów
szklany świt nad Mordorem*
Mam prawie czterdzieści lat
nie mam auta
kredytu we frankach
prawie jestem szczęśliwy
Wczoraj znajomy dentysta
na wszelki wypadek
wyrwał mi ząb mądrości
*Mordor – zwyczajowa nazwa korporacyjnego zagłębia na Mokotowie. Biurowce w rejonie ulicy Domaniewskiej.
Komentarze
x l a x
lipiec 17, 2017 17:27
Naprawdę dobra treść, bez nadęcia i z dystansem do pewnych spraw; przyjemny egzystencjalizm (najciekawszy z publikowanych obecnie tutaj).
Co do formy, to już nie jest tak różowo, bo wyszedł tekst-krawat. Może zaproponuję:
"mam prawie czterdzieści lat
bluzę z kapturem
piersiówkę w kieszeni
chyba za dużo żeby zacząć od nowa
niezdarny ze mnie słoik
jadam w mieście
zamiast podań o pracę wysyłam esemesy
do dziewczyn poznanych w internecie
w drzwiach lokali przepuszczam
oszczędności na czarną godzinę
tę samą którą od dziecka
straszyły nas nasze babki
lubię to moje zesłanie
księżyc nad Mokotowem
niebo podziurawione gwiazdami
wracam z jam session
ranny tramwaj czołga się
kołami wyklepuje tremolo
pod tym domem rozstrzelano dwudziestu
tej ulicy bronili we wrześniu do ostatka
mam prawie czterdzieści lat
i prawie w to nie wierzę
jak nie wierzymy w śmierć
niczym tamci w swoją młodość
lubię moją dżinsową kurtkę
zapach starych bram
obłok pary z ust
dalej robię pięćdziesiąt pompek
trzaska iskra po drucie
taryfy kołują przez sen
z kamieni czytam curriculum vitae
piję za sierpień
za tamtą jesień
listopadowe reduty Woli
grudniowy huk motorów
za styczeń marzec kwiecień
rozpacz pod Radzyminem
chleję za poranki
pod samotną ścianą
krwawe pręgi wieczorów
szklany świt nad Mordorem
mam prawie czterdzieści lat
nie mam auta
kredytu we frankach
prawie jestem szczęśliwy
wczoraj znajomy dentysta
wyrwał mi ząb mądrości
na wszelki wypadek"