Dorota
zmieściłam cię w bajce bez morału
ta opowieść nie będzie miała zakończenia.
do twojego wątku trzeba się cofnąć, więc narysuję ci
oczy z tyłu głowy. ty załóż bluzę tyłem na przód,
naciągnij kaptur na twarz i prowadź do miejsca,
gdzie trzej kosiarze skrócili noce o miłość
do gwiazd nad karbalą.
biegnij przez korytarz, po schodach. zatykając uszy
krzycz: nie mam naboi! zabiją nas!
uderzenie w twarz uspokoi tętno. na krótko
wróci mężczyzna, który marzył o domu z ogródkiem,
dwójce dzieci, mleku i miodzie.
odległość jest taka jak od spustu do wylotu lufy -
za dużo, by czuć oddech na twarzy, za mało by nie dostrzec
zwężonych wściekłością oczu, nie słyszeć: ty morderco!
krzyk, który budzi w nocy stępił mój słuch,
tabletki pozbawiły sensu każdą zaczętą rozmowę.
możesz wracać tam sto razy i nie znajdziesz odpowiedzi.
wciąż od nowa będziesz pisał list do nieokreślonego adresata,
podpisując się strachem na każdej stronie,
coraz bardziej wykrzywioną parafką.
Komentarze
Konto usunięte
styczeń 24, 2018 08:14
Nawiązałaś do tajemniczej bitwy w Iraku.
Powroty to najtrudniejsze kroki. I nie pomoże ubranie bluzy tył na przód i cofnięcie kalendarzy. Zawsze będą niedomówienia i gorycz.
Ile jest warte życie?... od spustu, aż do wylotu ( aż )
Ukłony dla Autorki