grzybowa
O nasionku, które bało się wody
Po patyczku,
po sznureczku
piął się
groszek ku słoneczku,
by nasionka,
śpiące w strąkach,
korzystały z
darów słonka.
Pod opieką
mamy, taty -
ciepło było i
radośnie,
lecz łupinka
dnia pewnego
otworzyła się
na oścież.
Potoczyły się
na grządkę
roześmiane
małe kulki.
Hop, hop, hop!
– po listkach skaczą
trzej synowie
i dwie córki.
- Moje dzieci!
Moje skarby!
Bądźcie
zdrowe, do widzenia!
- Pa tatusiu,
pa mamusiu!
Do miłego
zobaczenia!
Niedaleko od
jabłoni
pada jabłko –
fakt to znany.
Groszki także
skiełkowały
blisko taty,
blisko mamy.
Wkrótce były
już dorosłe,
większe nawet
niż rodzice.
Kwitły,
wypuszczały wąsy
i wspinały się
po tyce.
Lecz nie
wszystkie, był wyjątek –
brat
najmłodszy – groszek Wiesiek
nie wypuścił
ani listka,
ani pędu. A
już jesień!
Martwi się o
Wieśka mama:
- Synku, może jesteś chory?
Może posłać po
doktora,
albo zrobić
napar z kory?
Tato groch też
niespokojny
o los swego beniamina:
- Wiesz co,
Wieśku, moim zdaniem
potrzebna ci
witamina.
Tylko jaka?
Tylko ile?
Tylko kiedy ją
stosować?
Trzeba szybko
się dowiedzieć!
Trzeba Wieśka
uratować!
Czarna mrówka
przypadkowo,
usłyszała o
kłopocie,
zatrzymała się
i rzecze:
- Stoi ul przy
naszym płocie.
W ulu mieszka
matka pszczela –
bardzo mądra,
wykształcona.
Jeśli ktoś tu
może pomóc,
to nikt inny,
tylko ona.
Groszek
Wiesiek nie był w stanie
tak daleko się
potoczyć,
poproszono
więc ślimaka,
by udzielił mu
pomocy.
Ślimak zgodził
się z ochotą,
nawet było mu
po drodze,
lecz aż cztery
dni wędrował,
chociaż szedł
na jednej nodze.
W ulu wrzała
ciężka praca,
zabiegane
robotnice
zamykały
właśnie plastry.
- Puk, puk! –
stuknął w okiennicę
kilka razy
Wiesiek groszek.
Myślał, że
usłyszy: „Proszę!”,
No cóż, trochę
się przeliczył.
Dwaj żołnierze
– wartownicy
pikującym
pszczelim lotem
pojawili się z
łoskotem.
Byłby Wiesiek prawie
nawiał,
takie poczuł przerażenie.
- Niemożliwe,
że to pszczoły!
Wyglądają jak
szerszenie!
Przełknął
głośno Wiesiek ślinę,
zrobił nieco
sztuczną minę
i odwagę w
sobie wskrzesił.
- Witam,
jestem groszek Wiesiu.
Z polecenia
mrówki Zosi
o audiencję
chciałbym prosić.
O audiencję u
królowej,
by mi
przywróciła zdrowie.
Grzeczna i
uprzejma mowa
to sukcesu już
połowa,
więc po bardzo
krótkiej chwili
drzwi Wieśkowi
otworzyli.
Wnętrze ula
było ciemne,
lecz gustownie
urządzone.
Porozglądał
się nasz groszek:
- Chyba pójdę w tamtą stronę!
Dobrze wybrał,
właśnie tędy
do królowej
wiodą schodki.
Idzie groszek
i po drodze
liże sobie
miodek słodki.
Pszczoła matka
i królowa
odprawiła
swoje wojsko,
aby Wieśka nie
stresować,
aby poczuł się
tu swojsko.
Mądrej głowie
dość dwie słowie,
pszczole
mądrej słów nie trzeba.
Ledwo Wieśka
zobaczyła,
wykrzyknęła: - Wielkie nieba!
Taki młody z
ciebie groszek,
a wyglądasz,
jak staruszek!
Skórka żółta,
pomarszczona,
zapadnięty
całkiem brzuszek.
Zawołała
prędko służbę,
coś
pospiesznie rozkazała
i po chwili
już w komnacie
pełna wanna
wody stała.
W wodzie pyłek
rozpuszczono
mniszka, mięty
i nagietka.
Ale cóż to, pacjent
– groszek
trzęsie się,
jak galaretka!
- Nie! Nie
mogę, nie chcę tego!
Tylko nie do
wody! Błagam!
Będę mokry,
śliski, miękki!
To okropne!
Żegnam, spadam!
Pewnie
uciekłby nasz groszek,
bo plan taki
mu przyświecał,
lecz zbyt
mocno w górę skoczył,
i nie zauważył
pieca.
Wiesiek
wrzasnął – Au! Jak boli!
bo piec bardzo
był gorący.
W głowie mu
zawirowało
i do wanny
wpadł – niechcący.
W pierwszej
chwili chciał uciekać,
ale coś go
powstrzymało.
Przestał
piszczeć, przestał chlapać
i nagle się
okazało,
że w tej
wodzie mu przyjemnie,
bardzo miło, wręcz
wspaniale.
- Mogę zostać
tu na zawsze!
Nie boję się
wody wcale!
Uśmiechnęła
się królowa
z tej
przemiany bardzo rada.
- Lepiej
wracaj do ogródka,
tam codziennie
rosa spada,
deszcze smaczne
niosą krople,
nie brakuje
wam wilgoci.
Tylko wyjdź
spod parasola,
zechciej
troszkę się ubłocić.
Podziękował z
głębi serca
za ratunek
matce pszczelej.
Do ogrodu
prędko wrócił
i zawołał: -
Przyjaciele!
Straszny ze
mnie był głuptasek,
unikałem
ciągle wody.
Zamiast rosnąć
– usychałem.
Narobiłem
sobie szkody.
W porę wszyscy
mi pomogli.
Bardzo jestem
wdzięczny za to.
Dziękuję wam,
przyjaciele,
bracia,
siostry mamo, tato!
Ze wzruszenia
łzy pociekły
wszystkim
groszkom, bez wyjątku.
i tak Wiesiek
wykiełkował,
więc –
zacznijmy od początku.
Po patyczku,
po sznureczku
piął się
groszek ku słoneczku.
Wkrótce
zakwitł, wydał plony.
Stał się
piękny i zielony.
Pszczoły
gościł swym nektarem,
mrówki chronił
przed ptakami,
wieczorami zaś
gawędził
z przyjaciółmi
– ślimakami.
Aby ostrzec inne
groszki
opowiedział
swą przygodę.
Korzystajmy z
tej przestrogi
i codziennie
pijmy wodę!
Ilość odsłon: 4357
Komentarze
grzybowa
kwiecień 15, 2019 21:47
hihi - no może może ;P
x l a x
kwiecień 15, 2019 21:44
Ale tytuł jest baaaardzo chwytliwy...
grzybowa
kwiecień 15, 2019 21:18
zdecydowanie chociaż :)
ja się tym tekstem też nie szczycę
nie ma czym
po prostu chcę pokazać, że jak masz jakiś cel
np "dydaktyczny"
to koszmarka łatwo począć
i trzeba się starać, żeby było jak najmniej zła :)
Nuria Nowak
kwiecień 15, 2019 21:12
Sympatyczne, ale trochę przydługie / nasz 4-latek w połowie chciał wiedzieć jak się skończyło/.
" lecz aż cztery dni wędrował,
chociaż szedł na jednej nodze"
Zamiast "chociaż" bardziej przemawia do mnie "przecież".
Leszek.J
kwiecień 15, 2019 21:05
Podaj adres to bochenek Ci wyślę, albo i dwa
grzybowa
kwiecień 15, 2019 21:02
Leszku drogi - czasem pili,
czasem taka jest potrzeba.
Każą działaś dla idei,
a ja czasem pragnę chleba :)
grzybowa
kwiecień 15, 2019 21:00
no tak tak
to wiersz na usługach hihi
a kamienie to z braku płynów chyba
Leszek.J
kwiecień 15, 2019 20:59
Jak mistrzyni coś napisze
to się czyta zawsze miło
bardzo mądra ta grzybowa
więc ją pisać przypiliło...
:)))
x l a x
kwiecień 15, 2019 20:47
Doczytałem, doczytałem:-)
Ale z tą agitką do picia wody to nie jestem przekonany. Przy przesadyźmie w piciu czekają was kamienie nerkowe... Proponował bym końcówkę skonsultować z urologiem ;-)
grzybowa
kwiecień 15, 2019 20:32
mars - i nie jesteś ciekaw, jak się skończyło? :)