Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki




Nie będę cię już straszył

scyzorykiem taty i blizną.

Dzieci o naszych imionach,

uśmiechają się do mnie.

Napiąć mięśnie twarzy,

czy po prostu się odwrócić?

 

W moich snach ciągle czekasz.

Jesteś o umówionej godzinie,

machasz ręką na drewnianym moście.


Porywa mnie rwący i szeroki nurt.

Zielony krzew splata nasze dłonie.

I wtedy rzeka całkiem wysycha.


 

Twoje kartki z bieszczadzkich pasm,

idą długi miesiąc nie dochodzą.

Dni w czerwcu robią się coraz krótsze. 

Słońce ukradkiem wstaje, gdy jeszcze śpię.

A potem to już tylko kłamie, że świeci. 


Dlatego, chcę Ci się oświadczyć,

zanim znów usnę.


 

 

Ilość odsłon: 1206

Komentarze

Blu

2-4

luty 18, 2020 04:06

Pomieszam w nim jeszcze.

Blu

2-4

luty 17, 2020 20:50


Dziękuję Lena. Właśnie tak, wezbrane emocje. :)
Xlax, dzięki wielkie za odwiedziny i już go więcej nie
łamię :)

luty 17, 2020 13:45

Podoba, mi się ten wiersz. Dużo w nim emocji, ładnie podanych. Pozdrawiam.

luty 17, 2020 13:15

Nie łam wersów w połowie. "idą tydzień, dwa, aż w końcu nie dochodzą." - brzmi niezręcznie...