Maciek Froński
Karuzela
Po zimie pierwsza to niedziela
Była, gdy stała karuzela,
I mnie zaprosił na nią Antek.
Muzyka, piwo, jakieś fanty…
Par kilka brało się do walca,
Antek sto złotych międlił w palcach,
No to nie byłam niespokojna;
Szedł czwarty rok, jak trwała wojna.
Nie dojadałam, byłam wiotka,
Antoni pomógł mi na schodkach
I już latałam dookoła,
A on tuż za mną, coś tam wołał.
Było wesoło, ludzi mrowie,
Krzywił się tylko jeden człowiek
Coś zapisując w notatniku.
Starszy już facet. Taki dzikus.
Ilość odsłon: 791
Komentarze
Leszek.J
maj 21, 2020 18:21
Rymowane opowiadanko, może ma już kilka latek?
Pozdrawiam