Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

Tacy jak wchodzą zwykle zaczynają próbą

spojrzeń, całe życie na ringu (na wstępie mówię -

w dalszym ciągu realnej krwi nie będzie), lubią

porządzić, chociaż ledwie panują nad mózgiem,


ale nie o ten organ im chodzi. Siadają

w zasięgu wzroku Joli i przy mnie na rękę

idą siebie poskładać (w domyśle mnie). Władzą,

przyznaję, upajam się troszeczkę, że z wdziękiem


zdolny jestem w trzy pizdy takich sam poskładać

na zdania wielokrotnie złożone – nie po to

do Akwarium przyszedłem. Grażyna wygania

ich, a tajemniczy ma posłuch, chociaż złoto


nie serce. To osiedle było, jest i będzie

otoczone murem, gdzie kto mógł swoje zrobił.

I nadal próbuje czas przegryźć się przez cegłę

czerwoną, bujnym zielskiem szturmuje. Pochodzić


można stąd jak Grażyna i Jola, ja z drugiej

strony rzeki mieszkam i lokalne tendencje

separatystyczne mam w domyśle, a lubię

po Twierdzy się poszwędać, nawet gdy, że jestem


Willy Wonka usłyszę. Tutaj czas jak woda

w akwarium i Grażyna zarobek ma odkąd…

I nawet korona Grażyny podbić nie zdołał

a tylko ławki inne, ten sam bilard, oko


może zawiesić się na ścianie gdzie muzyka

mryga, przez którą słyszę, że Zenek to szmaciarz

(to kto na nich głosował) ocenę krytyka.

Nawiązując do rzeczy na gruchę się skłaniam,


wyprowadzam z barku jak mnie ojciec nauczył,

idę masą, przybieram (slow motion poproszę) -

że aż tak grucha jebła? Prawda, ojciec mówił,

iż łeb z płucami mógłbym (a on znał się trochę)


chociaż ręce mam drobne, jak nic by szkielety

maleńkie dopieszczać a muszkom z farby błonki.

Automat się namyśla, i – Nieźle! - swój werdykt

ogłasza Grażyna. Ja w głowie komiksowy


obraz mam łba z płucami.


Ilość odsłon: 707

Komentarze

Nie znaleziono żadnych komentarzy.