Krzysztof Bencal
Napiwek
Napiwek
Osłabione, październikowe słońce.
Przebywałem w wielkim mieście. Po godzinie błądzenia
przysiadłem na schodach przed kościołem
(jakby na krześle z oparciem boskim)
i wyjąłem świeżego jeszcze precla
i schłodzoną colę z plecaka.
Kadzielnice domków naprzeciwko.
Dalej – wieżowce jak bombonierki.
Spytałem cicho: „Boże, dlaczego mnie tak gościsz?”.
„To jest szacunek”, usłyszałem, bo przechodziła obok starość
męska, retoryczna.
I jeszcze tamta kobieta,
która raz prostuje się,
raz kuca na palcach, dając świadectwo sprężynce...
Nie z nerwów począłem pstrykać długopisem.
Ach, kelnerze czujny!
Późniejsze wspomnienia wyświetlają się we mnie
jak amatorski reportaż.
2005, 2020
Ilość odsłon: 844
Komentarze
Leszek.J
sierpień 17, 2020 21:50
Było nie minęło, bo został ślad na papierze który będzie urywkiem historii
Pozdrawiam
Joanna-d-m
sierpień 15, 2020 20:32
O! ładnie
Można przystanąć a nawet przysiąść, ale z oddali, żeby nie zakłócić reporterskim wspomnieniom.