Mister D.
W wieżę wszystkich przyszłych Buddów
Spokojnie, bez pośpiechu, usypiemy górę
ze wszystkich odpadków i okruchów dyskusji
o problemach trzech światów, a pierwszego głównie,
z imion bogów wszelakich, z których każdy słuszny
wreszcie siądzie na swoim miejscu, uśmiechnięty
że współtworzy wzniesienie, już spokojny o nas,
gdy nareszcie wszystko na wyciągnięcie ręki,
w zasięgu wzroku będzie, o tu, rzadki okaz,
w tych jamach wapiennych miał osadzone oczy,
tu muszelka ślimaka, prawda jaka krucha?
Wapno utwierdzi wszystkich, sklei smoła wody,
wymieszana z popiołem drzew. Ta skrzynka pusta,
niczym oczodół czarna, to twój telewizor
i twoje okno na świat rozrywki przymknięte
na kwitnące drzewo – w pień inwestor je wyciął,
nowe bloki postawił, prawda jakie wielkie
i ze szczerego złota miał serce? A plany
jakie na przyszłość, kiedy tak stał wychylony
myślą w ocean, czując piasek pod stopami,
pod jakim słońcem, jakim błękitem spokojnym,
że dojdziemy do objawienia.
Komentarze
Nie znaleziono żadnych komentarzy.