Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

Wierzę w imię tak proste, że dla niego stworzyć

świat to jak gdyby splunąć w śpiącą taflę nocy


a kręgiem się obudzi. O brzegu nic nie wiem

gdy patrzę na uchyłek rzeki, w tym momencie,


który jest brzegiem fali, kiedy baldachim drzew

poci się w dusznym zmierzchu, wprost w majaczący męt


świata po drugiej stronie niewidocznej błonki,

o której świadczy nartnik, plusk, gdy się rozchodzi


w kręgach, a już następna siostra potu cyrklem

nakreśla na poprzedniej. Karmiony pieczywem


iluzji rozmyślam o mące, drobnych ziarnach

pomielonych na Plancki, które wyobraźnia


zdolna ująć, powiedzmy, że w ramę sekundy,

jej palec odciśnięty w neuronach. Iluzji


chlebem karmiony zwykłem wzruszać ramionami

na mikro mączną otchłań - nawykły, że stracić


można szkliwo jedynie na niepoliczonej

skórze gwiazd i makowcach galaktyk, o kroplę


ścieram zęby przed zmierzchem, jej drogę bez końca

rozciągniętą, aż w miejscu. Ja - punkt, skąd się otchłań


z otchłanią jak dwie strzałki dzióbkami zetknięte

rozchodzą - nakreślone przez imię w kajecie


do algebry.

Ilość odsłon: 671

Komentarze

Nie znaleziono żadnych komentarzy.