Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki


Poprzednim razem, gdy byliśmy u chińczyka, Jacek przypucował się babeczce za ladą, że napisałem o niej wiersz. Gdy przyszliśmy po raz kolejny, powiedziała, pan pokaże, a ja, że nie pokażę, bo się wstydzę, a ona mówi, że nie ma czego. 

-Co? Zapewne plus osiemnaście? 

-Coś koło tego.

-Proszę przynieść bliżej końca tygodnia. 

-Dobrze - odparłem i wyszedłem.


Nie wiem co ma w głowie, ale z pewnością nie siano. To przebiegła bestia. Ma dwoje dzieci i chyba męża. I ładna jest bardzo. Naprawdę inteligenta dziewczyna. Ogląda dużo filmów i z Jackiem o nich gada. Wściekam się wtedy, bo sam siedzę przy stoliku, a on stoi przy bufecie i składa zamówienie, i napierdalają o aktorach i reżyserach, jak te dwa pająki odnóżami się dotykają, przez tę pleksi jebaną, jakby za chwilę miało dojść do stosunku.


Dziś jej dałem. Usiadła za kontuarem, a my, jak zwykle, naprzeciw siebie. Za chwilę słyszymy jak chichocze, a później wzdycha i mówi: o matko! Oddała kartkę z wydrukiem, gdy odstawiałem wylizany talerz.

-No i jak? Podobał się?

-Bardzo. Co pan robi ze swoim talentem?

-Marnotrawię.

-Napisał pan książkę?

-Oczywiście.

-O czym?

-O metafizycznej miłości.

-Lepsza jest od wiersza?

-Zdecydowanie.

-Da pan przeczytać.

-Jak wydam.

-Aha.

-Przynieść coś jeszcze?

-Nie trzeba. Żona musi być z pana dumna.

-No, ba! Do widzenia.


Co za suczka zironizowana! Rorty'ego chyba się naczytała, pomyślałem, i zacząłem dłubać wykałaczką w zębach.


Ma ze trzy i pół dychy, cycuszki takie w sam raz, wydekoltowane cudnie z przedziałkiem, zgrabną dupcię i uśmiecha się miło, i w ogóle jest sympatyczna. I nie pasuje do takiego baru kompletnie, więc... prawdopodobnie taka mądra i inteligentna, to ona jest wyłącznie w moich myślach.


Wiersz, który jej dałem, wyglądał tak:


gra planszowa


moja pani od chińczyka
jest bardzo dla mnie miła
odkąd pojawiła się szyba
 
sama nalewa pikantny sos
wprost do szklanki po coli
miesza się w głowie z soją
 
nocą marzę o dzbankach
pełnych świeżej papryki
z egzotycznymi dodatkami
 
zabiorę ją kiedyś na rower
usiądzie na ramie a ja z tyłu
wsadzę nos we włosy pachnące
 
przepalonym olejem w woku
nasmaruję jej ciało kurkumą
ględząc w kółko botao gatao

na zapleczu rzuciłbym ją
na worek suszonych grzybów
mun w blasku księżyca
 

Ilość odsłon: 734

Komentarze

wrzesień 17, 2020 14:40

Można tylko dedukować o wyglądzie, wszystko inne w przypadku kobiety raczej się nie sprawdza :)

wrzesień 16, 2020 21:32

i na przyszłość, nie życzę sobie prywatnych wycieczek

wrzesień 16, 2020 21:32

i na przyszłość, nie życzę sobie prywatnych wycieczek

wrzesień 16, 2020 21:30

Wszystko co napisałam poniżej to był mój odbiór i komentarz do wiersza, ale Pan poszedł dalej... cóż,
nic na to nie poradzę, że jestem brzydka.

wrzesień 16, 2020 09:36

Nie stać mnie na kwiaty, stać mnie na wiersze :)

Nie dziwię się, że nie jesteś w polu obserwacyjnym żadnego obcego astronoma. Może to wina awatara? Sam nie wiem :)

wrzesień 15, 2020 21:50

„słyszymy jak chichocze, a później wzdycha i mówi: o matko! „
- niestety, też bym tak zareagowała.
Zamiast wiersza, peel mógłby zdobyć się na kwiaty -
jak chce poderwać :)
kto teraz na wiersze? i w dodatku, no przepraszam, ale w mojej ocenie: „o matko” - marne,
Na szczęście nie jestem obiektem zainteresowania żadnego „poety” :)

Pozdrawiam!