Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

Faux pas albo Gadka lekko niezborna


Wino nie krew, pogadać miałbym śmiałość

z prezydentem, a nawet w pysk go trzasnąć,

gdyby powiedział, że ponoć lumpuję, że człowiek,

którego nikt nie szanuje, może się rozwijać,

że nieszczere, wysilone

słowa zwykłem rzucać przy was.


Duposławski Gównon z Kibli Zatkanych

nauki dla zmarłych zgłębia czasami,

czasami różne wzory na swym krzyżu wycina

i wykłada je czymś najmniej trwałym, czymś, czego jest

najwięcej w gadzich jelitach

dam kokoszących się przed snem.


Kryjąc się pod maską któregoś z wodzów,

przekonam wnet lud intonacją głosu,

że nie musiałem niczego wydeptywać sobie

w szpitalu ni w kościele, ni w MOPS-ie, ni w urzędzie,

w którym zawiśnie mój portret

obok twojego, Hitlerze.


W tym miesiącu już się nie wypogodzi,

jest dziś bowiem września dwudziesty piąty,

dzień, kiedy prawo do renty ZUS przedłużył matce,

by dalej tyła i prędzej kopnęła w kalendarz

niż kurwa mająca pracę,

w której raz chodzi, raz klęka.


Gdyby Matce Boskiej Bóg rzekł przed czasem,

że Krzysztof B. narodzi się w Oławie,

nie objawiałaby się na działkowych ogrodach

ludziom pielgrzymującym tu ze wszystkich stron Polski

i nikt by nie wzniósł kościoła

za szmal tuszem okupiony.


Na parnasie łatwo popełnić faux pas,

zwłaszcza gdy wieszcz wywodzi się z rynsztoka,

gdzie nic nie zaskakuje in plus ani in minus,

bo człowiek wciąż pije lub żre cebulę i czosnek,

robiąc przedsionek Auschwitz z ust,

choć przecież ma swą historię.


Oboje nie byliśmy na studniówce,

lecz po co o tym pierdolić po wódce,

Marto Podgórnik o mocno nalanych policzkach,

w które będę uderzał, twój kochaś, płaską dłonią,

aż przestaniesz utyskiwać

na pryszczatą gębę moją.


Ponieważ chcę zapłodnić Ogorzewską,

która ponoć jest wybitną slamerką,

swym imieniem i nazwiskiem podpisuję płyty

DVD, na które wcześniej nagrywam muzykę,

legalnie ściągnięte pliki –

i ubieram się jak Bieber.


Nie nieba, na którym przemiennie świecą

diody LED i mem o parzącej w jęzor

hostii – dziecinom przykutym do łóżek uchylę,

a piekła, siebie samego, więc kaszel jak odjął

nogą chromego im minie,

połączy je na nowo sport.


Spacerniak ma więzień, człek prawy zaś dziś

siedzi w domu i albo cierpi na spleen,

albo zabija się kawą, fajkami, gdyż nie wie,

iż gorszy jest zawał serca niż wbicie noża w brzuch

za współpracy odmówienie

bossom, za lżenie ich gangów.


To, wiem, nie do pojęcia, ja, gladiator,

idąc na swą walkę pierwszą (ostatnią?),

drasnę mieczem Bronka niczym owego cezara,

któremu siostry publicznie fallusa lizały,

przez co śmierdząca ślina lwa

wymiesza się z krwią na tarczy.


Wiersz z tomu "Sonety hawajsko-sybirskie" (Miniatura, 2018)

Ilość odsłon: 674

Komentarze

Nie znaleziono żadnych komentarzy.