Toya
odruchy
z tej rozmowy choć trudno ją nazwać dialogiem
(z tobą tak zawsze
równia pochyła po której ciągniesz mnie za sobą -
nie żebym się opierała ale to raczej odruch
czysto zwierzęcy bo ludzie
sam wiesz)
a więc z tej rozmowy kiedy to głównie milczymy
(nie znajdując słów odpowiednich
same frazesy a my samozwańczy poeci
nam nie wypada tak wprost
podczas gdy metaforyka klęczy na grochu
za grzech znieważenia bo kto to widział
stawiać Boga z nieczystą w jednym wersie)
no więc z tej właśnie rozmowy dowiaduję się
jak bardzo jestem samotna
pośród tłumu nie mniej samotnych
gdyby drążyć temat podskórnie i podprogowo
ciągnąć za język
ciszę wygłodniałą w całej tej nędzy
byle szmer jest dowodem na istnienie
form złożonych z kośćca i trzewi
gorących jak zimna jest ta noc
nieczuła na przykładany do szyby policzek
znowu zabierze kilku bezdomnych
kilka kotów
znów pęknie jakaś rura doprowadzająca złudzenie
że można ogrzać byle dłoń
by nie zamarznąć od środka
Komentarze
Leszek.J
styczeń 19, 2021 13:14
Życiowe sprawy ubrane w wiersz docierają w sam punkt.
Pozdrawiam
Joanna-d-m
styczeń 19, 2021 00:22
Ładny wiersz, podoba mi się.
Ciśnie mi się tytuł: "okruchy"
Pozdrawiam
x l a x
styczeń 18, 2021 19:00
Trochę bym jednak okroił z waty słownej; konwencja dialogu (pod warunkiem, że jeden milczy) dość fajna. W drugiej części zaczynasz o zaangażowaniu i robi się publicystyka społeczno-obyczajowa, aczkolwiek poruszasz kluczowe sprawy tej zimy. Teraz już jest -19st i mój dziki kot jest uratowany...