x l a x
krajową do nieba
krótki skowyt blachy po spotkaniu z tirem na krajowej ileś-tam
wygięcie wolnej przestrzeni do granic absurdu wstęgi Möbiusa
lecący Edek-macho doświadcza złożonego układu sił
chociaż jemu to raczej obojętne bo fizyka dla niego to magia
lot przez przednią szybę kończy na zajeździe „Pod Wątróbką”
usta zdają się układać coś na rozmazany kształt ‘ja pierdole’
słowo to działa przekonująco jak jeszcze nigdy w życiu
mój ulotny przyjaciel to jeden wielki kłąb zdziwienia
wiem – uderzenie przeżyję nie wiem jednak że z tyłu naciera
bagażówka napakowana pod sufit drutem zbrojeniowym
zmieniam się w szaszłyk – przebite płuco z rakiem plus airbag
świadomość umierania i zejścia na długo utkwi mi w pamięci
widać wyciągniętą rękę dłoń z pękniętym wskazującym palcem
pokazuję mój środkowy - Bóg schodzi z fresku - oto człowiek
już nie jesteśmy z Edkiem-macho jak niezwykły Geminus lecz
pielgrzymami o stukrotnych twarzach apostatami ludzkości
przepływamy setki mórz przekraczamy wszystkie szczyty
światła są jak rany bosych stóp jak sztylety w spojrzeniu
schodzimy do wulkanicznych kraterów po schłodzenie
wbijamy szpony w słońce dusi się gaśnie w końcu zamiera
dwaj mocarze bez ciała i duszy lecz z ostatnim słowem
może już tylko jesteśmy końcową linijką tandetnej legendy
pijemy spirytus z jezior płoniemy i widzimy że jest to dobre
dlaczego to się wydarzyło dlaczego musieliśmy umrzeć
pewnie niebo nie mogło się nas doczekać i zesłało sen na
kierowcę ciężarówki – takie współczesne wniebowzięcie
zdziwienie i nutka ironii we frazie „pięknie kurwa pięknie!”
dlaczego umieramy przed czasem to niemądre pytanie
bo kto powiedział że to właśnie nie ten czas wyprowadzki
diabli wiedzą gdzie jest nasze miejsce odpoczynku i rójki
wędrujemy
arkadia to wzgórza Granady - gdybym wiedział wcześniej
ruszyłbym w drogę bez zwłoki
włączam szafę grającą wciskam guzik z any fule kno that
w głębokiej purpurze prawda staje się jeszcze prawdziwsza
jako wędrowcy posiadamy świat i wszystkie jego dziwki
ladacznice cichodajki kurewki lodziary markietanki zbrojne
księżne domowej roboty marie magdaleny królowe i święte
goły Edek-macho à la Afrodyta wyłania się z piany morskiej
celując palcem wypowiada sakramentalne „i twoją matkę też”
za szybą słońce zbiera się niespiesznie do zmartwychwstania
pobudka przy autostradzie przynosi cierpki niesmak w ustach
Buena Vista Social Club kończy pakować instrumenty
Komentarze
Rafał Hille
grudzień 17, 2022 17:15
nie wiem, rzuciłem pomysl...
x l a x
grudzień 17, 2022 15:28
Rafał, to musiałby nastąpić sponsoring ze strony Salonu Literackiego.
Rafał Hille
grudzień 17, 2022 12:00
Marek, ja bym dodał, że wrażliwość także, inteligentnych drani dość na świecie...
Co do Poemax i jego tekstów to szkoda, żeby to wszystko się zmarnowało, bo ktoś wyłączy kiedyś serwer na którym znajdują się te wszystkie teksty, a jest tu sporo perełek i cały ten portal to odbicie literackie tego naszego świata końca i początku lat dwudziestych XX! wieku. Myślę, że należałoby wydać teksty ( a uważam że jest tu sporo wybitnych rzeczy ) w formie zwartej, czyli książki
. Rzucam pomysł. Jakby co to chętnie zostanę redaktorem, pro publico bono...:)
x l a x
grudzień 16, 2022 23:35
A wiesz, co jest najlepsze - dyskusja z inteligentnymi ludźmi.
Rafał Hille
grudzień 16, 2022 23:16
brawo!
na tym poemaxie było tyle dobrych rzeczy, że z tego można by wydać książkę, coś w rodzaju "kaskaderzy epoki smartfona"
x l a x
grudzień 16, 2022 22:55
Planuję o Bieszczadach tzn. z klimatem
Rafał Hille
grudzień 16, 2022 18:58
Powiem krótko z pomysłem wydania. Dajesz!
x l a x
grudzień 16, 2022 17:51
Dzięki Rafał, trochę mnie uspokoiłeś. Może wydam coś jeszcze i mam wszystko skorygowane poemaxem.
Rafał Hille
grudzień 16, 2022 15:48
Marek, tylko Ci chciałem napisać, że ta "gęsta narracja" czy jak kto tam nazwał, to najlepsze w Twoich tekstach. Czuwaj!
x l a x
grudzień 16, 2022 15:20
Co do kawy, to ponoć Honoré de Balzac pijał 25 dziennie. Zszedł na zawał, czego nikomu nie życzę...