Leszek.J
Dziewiczy rejs
Czternasty kwietnia, cztery kominy
prujemy morze, pełny ocean, jakie tam góry?
Księga Guinnessa jest naszym celem,
baseny, kina i ta orkiestra niezatapialna
wszystko jest tutaj niezatapialne.
To jakby miasto ze snu Alicji,
z tyłu Southampton zniknęło z oczu,
bocianie gniazdo nad nami czuwa
i nasz kapitan Edward siwobrody, stateczny pan
noc, para w kotłach gwiżdże i syczy,
lekkie szarpnięcie mało kto odczuł,
bal ciągle trwa, kreacje pań jak z dobrej baśni.
Wtem nagle głos: lady and gentleman…
niedowierzanie; przechył narasta, dziób
coraz niżej, światła nie gasną, kryją je fale…
Ilość odsłon: 614
Komentarze
Leszek.J
czerwiec 27, 2023 15:13
Dziękuję Krystyno za zajrzenie i opinie.
Coś poprawię, pewnie nie wszystko.
Pozdrawiam
KrystynaT
czerwiec 23, 2023 15:00
Super wiersz, tylko na końcu troszkę się gubi w mojej opinii.
"kreacje pań oszołomienie"
"niedowierzanie lecz spory przechył" . Te dwa miejsca są moim zdaniem do poprawy. Przyznaję, że jest to kolejny wiersz Twojego autorstwa, który czytam oraz, że ten komentuję ponieważ na tle reszty bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, bądź też mi zaskoczył.
Pozdrawiam