Krzysztof Bencal
CDXLIV
Pesymizm
stoczyłem się całkowicie wskutek narodzin
Podwinięta nogawka. Matka krzyczy, bluźni.
Syn, trzymany za rękę przez ojca, wciąż płacze.
Kilka słów z siebie, których znaczenia są dla mnie
niejasne, wypiszę tak, by oszczędzić mury.
Spowiedź – długa i jasna niczym jarzeniówka,
od której owad, brzęcząc, raz w raz się odbija –
skraca życie o jedną mszę. Nie wiedzą tutaj,
czy mój śmiech – optymizmu wyraz – to nie drwina.
Trotuar, gdzie buciory dają mi sygnały
(dzienne czekanie, dzienny koszmar na żądanie),
jest zdobiony petami i śliną. W przyszłości,
gdy nie będzie widać już jezdni górnej warstwy,
stanę przed dylematem: być sługą czy panem.
A średniowieczny rycerz w zbroi z dachu skoczy.
8 sierpnia 2021
Ilość odsłon: 656
Komentarze
Konto usunięte
sierpień 08, 2021 22:47
Zaciąga brytyjskim humorem