wokka
na rybach w marcu
przy dnie przemykają cienie okoni, nad
nimi kołyszą się placki, liście grzybieni.
spokój, cisza, patrzę na spławik, myślę
gdzie indziej. nagle kotłuje się opodal
pod powierzchnią. wyskakują ukleje,
ojczyste ryby latające, niby rakiety
woda-powietrze albo stado szabel.
szablą odbierzemy. póki my żyjemy,
powstanie tarcza antyrakietowa.
póki, czy puki: puk, puk w czoło?
spławik znika, coś bierze.
odczepiając okonia z haczyka, widzę
miłość strzyżyków na olsze: on śpiewa,
unosi skrzydła, stroszy pióra, ona udaje
obojętną, skacze w pobliżu.
nimi kołyszą się placki, liście grzybieni.
spokój, cisza, patrzę na spławik, myślę
gdzie indziej. nagle kotłuje się opodal
pod powierzchnią. wyskakują ukleje,
ojczyste ryby latające, niby rakiety
woda-powietrze albo stado szabel.
szablą odbierzemy. póki my żyjemy,
powstanie tarcza antyrakietowa.
póki, czy puki: puk, puk w czoło?
spławik znika, coś bierze.
odczepiając okonia z haczyka, widzę
miłość strzyżyków na olsze: on śpiewa,
unosi skrzydła, stroszy pióra, ona udaje
obojętną, skacze w pobliżu.
Ilość odsłon: 527
Komentarze
Nie znaleziono żadnych komentarzy.