j.
- chwilę szukasz tytułu -
Sprzeczka pomiędzy słońcem a światłem odbitym w szybie trwa bez końca. Które świeci jaśniej i jest piękniejsze?
Twoja sukienka zna odpowiedź. W powietrzu rysujesz swobodne kształty.
Pozostawisz trochę perfum? W tym smogu i cugu życie umiera i kwitnie. Uśmiechasz się lekko, a ja lekko się dziwię.
Jestem bezbarwny. Ni to skóra, ni pończochy. Markizy chcą już opaść z hukiem, pomalowane na ciemny kolor, są zmęczone i leniwe. Życie wciąż tętni miastem albo miasto tętni życiem.
Człowiek, ulepiony z gliny, wypala się na cegłę w żarze popołudnia. Ktoś tkwi beztrosko na ulicy, ktoś kogoś szuka, a ktoś jeszcze odbiera telefon. Ktoś przyjmuje ulotkę, ktoś czyta powiadomienie na szybie sklepu, ktoś mija kogoś i mówi dzień dobry, ktoś mija kogoś i w ogóle się nie odzywa.
A ty? Przypominasz mi sarkofag. Milczysz i słuchasz, i skrywasz tajemnicę. Wypatrujesz czegoś w oczach człowieka i myślisz, że czasem uda się natrafić na błyski, chochliki, na kąciki ust, wabiki, zabawy.
Jesteś głucha i czysta, jedyny taki dźwięk. Muzyka ciała, które zagłusza krzyki, wycisza hałas, wyłącza myślenie. Gasisz mi światło i rozświetlasz powieki. Rzęsy jak obietnice. Albo to oczy tak się świecą. Albo chce mi się ruchać.
Potajemnie ściągasz ciało, zrzucasz skórę. U moich stóp rozsypujesz kości. Nie boisz się umrzeć na moment. Nie boisz się zamknąć oczu. W otwartą dłoń próbujesz złapać ten lub inny wiersz.
Rozmywają się w powietrzu, cichną i bledną. Ty też cicho upadasz na ziemię, a rosa wokół twojego ciała łaskocze mnie w oczy, łaskocze mnie w język i kości.
Myślisz teraz o sobie. O swoich planach na życie, o tym co powiem, a czego nie powiem. Ubierasz się powoli w smutek, który ma konsystencje miodu, ale posmak miedzi. Wyłączasz myślenie, wpychasz mi język w usta. Chwilę szukasz tytułu, po czym szepczesz mi go do fiuta (może być też ucha)
Potem mówisz coś o tym, że co z tego, że potrafię kochać, skoro jestem toksyczny. No jestem - przyznaję. Odkąd jestem tego świadomy nie kryję się z tym. Chętnie udzielam odpowiedzi na temat mojego zachowania, w ogóle nie udzielam na temat mojego samopoczucia.
Dla mnie wszystko to ciekawość. Przesuwanie granic, poznawanie nieznanych. Przecież nie wszystko jest tajemnicą. Zwłaszcza to, co ukrywa się w głębi. To są raczej rzeczy oczywiste i proste.
Wiem, że tego nie zrozumiesz, bo jestem potworem. Chwytam się wierszy jak smyczy. Chwytam się śmiechu i płaczu, i piwa. Coli i wódki. Chwytam ostatniej deski ratunku, muzyki i śpiewu. Chwytam brzytwy i coś zaczynam powoli chwytać.
Wiem, że tego nie zrozumiesz. Powtarzam przecież, że nie mogę się zmienić. Mówisz, że dla ciebie to przykre, bo jestem kim jestem z własnego wyboru. Skoro jestem tylko sobą, to właściwie jaki mam wybór?
Lubisz mnie słuchać dopóki nie marudzę. Potem wyłączasz mi myślenie, całujesz w usta. Z kieszeni wyciągasz dumę i pytasz, czy dla mnie to coś w ogóle znaczy?
Wiem, że znaczy dużo, ale się do tego nie przywiązuję.
Ilość odsłon: 559
Komentarze
Leszek.J
listopad 19, 2021 20:01
Dobry tekst, teraz już wszystko wiemy o tej "onej"
Konto usunięte
listopad 18, 2021 20:36
Tylko nie zrozum źle, to nie zarzut
Konto usunięte
listopad 18, 2021 19:55
Stonowane niczym po psychotropach
x l a x
listopad 18, 2021 17:02
Dość dobrze ułożona proza poetycka; trochę przegadaniec. Znalazłbym zamienniki na słowa żargonowe "ruchać, fiut", bo nijak nie pasują do wyuczonego stylu tekstu. Poza tym podoba mi się monolog (ona to sarkofag ;-)