Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

Wiotkie strzelające w górę mury przybliżają
pulsujące wnętrze, do którego prowadzą
ramiona przerośniętego drzewa.

Pierwsze promienie budzą wysmukłe okna,
ażurową konstrukcję, delikatny splot żeber.

Wędrowiec, ruchomy świecący punkt
pośród rozłożonych w półmroku konarów,
trzyma pochodnię. Odwzajemnia żywe spojrzenie
kamiennych oczu strzegących wielkiej bramy.

Oślepioną blaskiem twarz przykrywa siatka
zmarszczek gęstniejących w lustrzanym odbiciu
zakrzywionego sklepienia.

Gotowy do przejścia pokonuje przestrzeń,
aż jego dłoń wrasta w kostur, obficie

puszczając gałęzie. Gdy wnikną głęboko
w strukturę katedry, tracą fizyczność
i wkraczają w wyższy wymiar.



link do krótkometrażowego filmu Tomasza Bagińskiego https://www.youtube.com/watch?v=VbcLWGoP1I4
Ilość odsłon: 477

Komentarze

luty 11, 2022 14:40

Garai, dziękuję Ci za pochylenie się nad moim utworem oraz wyrażone refleksje. Bardzo się cieszę, że dostrzegłaś ten dodatkowy wymiar wiersza w jego końcówce. Pozdrawiam ciepło i życzę wiele dobrego.

luty 10, 2022 12:19

Ojej, zapatrując się na Beksińskiego i jego twórczość, skupioną w pewnym czasie na katedrach właśnie, odczytałam Tomasza Bagińskiego jako ZB. Ale jakże Pani wiersz pasuje również do obrazów Zdzisława Beksińskiego, a u Tomasz Bagińskiego widać inspiracje tamtym malarstwem, w każdym razie ja to dostrzegam. Zatem, komentarz bez zmian, jedynie refleksja o ZB niech zostanie potraktowany wyłacznie jako mały scholion, notatka na marginesie, przez skojarzenie. Wyszło kwik pro kwok w każdym razie :))

luty 10, 2022 12:11

Majstersztyk. Od opisu obrazu, najpierw katedry u jej struktury, zaraz potem peela - namalowanego wedrowca, poprzez odnalezienie analogii pomiędzy nim a budowlą i powiązanie tego co fizyczne, z tym, co duchowe, przeszła Pani od strony życia do sfery metafizycznej. Końcówka bardzo uduchowiona, prowadzi nas do granicy życia i śmierci, a także ku nieskończoności (w tym egzystencji).

twarz przykrywa
gęstniejąca siatka zmarszczek,
lustrzane odbicie zakrzywionego sklepienia.

Gotowy do przejścia pokonuje przestrzeń
aż jego dłoń wrasta w kostur, obficie
puszczając gałęzie,

gdy wnikną bezgranicznie w strukturę katedry,
tracą fizyczność i wkraczają w wyższy wymiar.

Z. Beksiński, tragiczna postać i jakże tajemnicza (moze o sobbie myślał, malując postać Wędrowca). Jego śmierć wydała się nam nieporozumieniem i kpina losu.