MW
To ja, Gerszon Ram, chodziłem ze słowem w Sprawie Bożej
mój prastary duch
mieszkał w kozie i palmie
doświadczał okrucieństwa
walki
uczył się cierpliwości od
rybaka
po raz kolejny
przyszedłem na świat w Wilnie
jako syn żydowskiego
księgarza
z dzieciństwa pamiętam
kołyskę utulną
długie noce pustkę i
chłód
ogrzali mnie chasydzi
światło dotykało
wileńskich piwnic
w gorączce patrzyłem
jak drukarnia ojca płonie
języki ognia pochłaniają
kolejne bele papieru
liżą mój strach oplatają
ojca
a płomienie unoszą jego
krzyk
ty ojcobójco - mistrz
Towiański wiedział
że trawi mnie ogień
zapijałem głód wodą by
ugasić pożar
chrzest przyniósł tylko
nowe imiona
Jan Andrzej
nie oczyścił mnie nie
zbawił
byłem najwierniejszym
Żydem
w Kole Sprawy Bożej
dzisiaj wiem
zgubiłem drogę
wybrałem zwyczajność nie
pali nie boli
seks za pieniądze
zamknięte drzwi
kiedy duch się kurczy
syte ciało puchnie
zjada godziny trawi
wspomnienia
rozrasta się i mości w
codzienności
jest dobrze jest
bezpiecznie
ruszam drogą ojca
przede mną kamyczki
kosteczki
obrane przez samotność
Komentarze
KrystynaT
czerwiec 21, 2023 19:28
* zostawić
KrystynaT
czerwiec 21, 2023 19:27
Podoba mi się ten wiersz, to "ogarnięcie", ale i dobór tematu. Biję szczere brawa!
Na pewno tu wrócę, może wtedy będę miała jakieś sugestie, ale chciałam zastanawić ślad obecności, tak mi jak Tobie. Pozdrawiam
MW
marzec 03, 2023 09:29
Miło mi, żewiersz Was zainteresował.
Leszek.J
luty 27, 2022 12:36
Jakże powikłane mogą być losy ludzkie,dobrze opowiedziane
Konto usunięte
luty 24, 2022 22:07
I bez fiksacji, taki szczery ;)
Konto usunięte
luty 24, 2022 22:01
Dobrze się czasem w czymś zgodzić
garai (resk)
luty 24, 2022 21:52
Świetny.
Pozdrawiam.