Irro
I nie gorsze moje zaświaty niż Uniwersum Marvela
Postać w egzoszkielecie steruje zamachem wysięgnika i zębatej łyżki.
Zrywa warstwę asfaltu, pod którą przez dekady czekały na odkrycie,
wydobycie z pokładów pamięci językowej sąsiadki z trzeciego piętra –
nienaruszone, naprawdę duże trylinki. To było tak, jakby jakiś szalony
chirurg szczękowy dokonywał ekstrakcji kilkuset nikomu niepotrzebnych zębów
mądrości. Naraz. Bez znieczulenia. Chybotliwy trzon wspomnień. Wykopaliska.
I ktoś kim byłem, a kto nigdy nie był mną, biegnie po ich płaskich łbach,
wskakuje na pakę ciężarówki i odjeżdża z trylinkami –
pasażer w uniwersum czasu zaprzeszłego.
Ilość odsłon: 438
Komentarze
grzybowa
lipiec 23, 2024 19:40
piękny