Irro
Czwarty tenor
Donośny głos obwoźnego sprzedawcy
odbija się w labiryncie bloków jak metalowa
kulka w automacie do gier z tamtych czasów.
Ziemniaaaki, kartooofle sprzedaję. Ziemniaaaki!
Wchodzi arią przez otwarte okna, wzbudzając
co niektóre kredensy, zastawy stołowe.
Przywołany schodzę.
I schodzę. Z kluczem na szyi, podłużną latarką
w kieszeni. Jeśli na dole zabraknie światła,
jej blada wiązka wskaże granulki trucizny,
trupią główkę skrzyżowane piszczele, zyzusia
tłuściocha, pusty (?) dziecięcy wózek,
na końcu solidną kłódkę. Więc schodami
w dół, wdech. Ziemniaaaki!
I po trzy stopnie w górę. Do światła.
Odetchnąć. Bez ważnego powodu
nie schodzić już więcej.
Ilość odsłon: 364
Komentarze
grzybowa
lipiec 23, 2024 19:18
od latarki jest dobrze
Irro
październik 20, 2022 16:20
Marek, Milo - dziękuję za lekturę i komentarze. Może w tej wersji jest ciekawiej. Pozdrawiam!
Milo w likwidacji
październik 20, 2022 14:04
A czy próbowałeś takiej frazy?
"... bez ważnego powodu
nigdy więcej nie schodzić"
Niewielka różnica, a "ciężar" tej scenki staje się niemal namacalny.
x l a x
październik 19, 2022 23:00
Napisane z elokwencją/polotem, jednak to tylko relacja. Trochę w stylu Zdzisława Beksińskiego - opis obciążony rysem/profilem psychologicznym podmiotu lirycznego. Można i tak. Brakuje mi tu szczypty suspensu ;-) pozdrawiam