Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki


Donośny głos obwoźnego sprzedawcy

odbija się w labiryncie bloków jak metalowa

kulka w automacie do gier z tamtych czasów.

Ziemniaaaki, kartooofle sprzedaję. Ziemniaaaki!

Wchodzi arią przez otwarte okna, wzbudzając

co niektóre kredensy, zastawy stołowe. 

Przywołany schodzę. 

I schodzę. Z kluczem na szyi, podłużną latarką

w kieszeni. Jeśli na dole zabraknie światła, 

jej blada wiązka wskaże granulki trucizny, 

trupią główkę skrzyżowane piszczele, zyzusia 

tłuściocha, pusty (?) dziecięcy wózek, 

na końcu solidną kłódkę. Więc schodami 

w dół, wdech. Ziemniaaaki!  

I po trzy stopnie w górę. Do światła. 

Odetchnąć. Bez ważnego powodu

nie schodzić już więcej. 


Ilość odsłon: 247

Komentarze

październik 20, 2022 16:20

Marek, Milo - dziękuję za lekturę i komentarze. Może w tej wersji jest ciekawiej. Pozdrawiam!

październik 20, 2022 14:04

A czy próbowałeś takiej frazy?
"... bez ważnego powodu
nigdy więcej nie schodzić"

Niewielka różnica, a "ciężar" tej scenki staje się niemal namacalny.

październik 19, 2022 23:00

Napisane z elokwencją/polotem, jednak to tylko relacja. Trochę w stylu Zdzisława Beksińskiego - opis obciążony rysem/profilem psychologicznym podmiotu lirycznego. Można i tak. Brakuje mi tu szczypty suspensu ;-) pozdrawiam