Malina B.
Nie pozwolę światu obrócić cię w kamień
Przez mglistą warstwę poranka, przebijał się już szum ulicy. Znowu zaczęła palić. Jakby za mało było wina wczorajszego wieczoru, kiedy to całe godziny zazdrośnie podglądała żyjącego na odpalonej petardzie człowieka. Szlachetny trunek zwany życiem, tego wieczoru uderzył jej do głowy. Pamiętała jak wzniosła ostatni toast i pocałowała ekran na dobranoc. Idąc mokrym chodnikiem, układała słowa przeprosin. Dobre, zdrowe piętnaście minut. Zniknęła we mgle, gdzieś za rogiem w drzwiach Kościoła. Przepraszam przyszło niepewnie, zaplątane we własne sznurówki. Niezgrabnie szamotało się w dziwnym, mrocznym tańcu, w końcu padło spocone na twarz i poddało się po nierównej walce. Ktoś je podniósł.
Życie ostatnio, choć skomplikowane, było dobre. Los, choć niezrozumiały,
to łaskawy. Decyzje, po długim namyśle raz podjęte, przynosiły dobre
owoce. Tylko to poranione serce nie potrafiło dojść ze sobą do ładu.
Każdego dnia od nowa wymagało troskliwej opieki. Nie wiedząc jak działa
serce, ani do czego właściwie miałoby się kiedyś przydać, postanowiła
nie zaprzątać sobie nim głowy. "Podobno czerwone wino jest dobre na
serce.. czekolada też." przypomniało o sobie. W radiu leciały
wiadomości. Covid, wojna i inflacja. Gdyby się nad tym zastanowić... "W
dupę węża, czasu coraz mniej.." Nikt nie kazał jej zmieniać tego kim jest. O tym, kim się
stawała decydowała każdego dnia od nowa. Tymczasem woda płynęła, unosząc
łupinę, pomarańczowe liście i zielony muł. Ciągle nowa i świeża.
Zakrętami, prosto ze źródła. Stała po kostki w strumieniu. Obudziła się.
Wieczór był brzydki jak wieko trumny od wewnątrz. Ciemny i zapadający za szybko. Wspomnienia ruszyły falami przypływu. Starała się oddychać powoli. Żywy nurt wspomnień przewalił falę przez pokład prawie wywracając łupinę, wymiótł przyklejone brudy, wywrócił jej żołądek na lewą stronę. Przez chwilę przyglądał się dziełu i zniknął. Trzymała się. Wlepiła wzrok w ścianę za którą dziecko czytało. Czytało, odkąd tylko z zasięgu zniknął telefon i komputer. "To był strzał w dziesiątkę" pogratulowała sobie cicho. Serce każdej matki zostało pocałowane przez życie. Jej - reanimowane. Refleksja jednak prosiła o uwagę coraz głośniej. Przed jej oczami przewijał się znany film, klatki z bólem, klatki z nieudanymi żartami, klatki z bólem, klatki z gafami, klatki z bólem na którym ego dostawało po tyłku raz za razem. Wspomnienia przepłynęły obok. Ostatnie podniosło głowę i kazało spojrzeć sobie w oczy. Zapytało rzeczowo: "Mamo, kiedy będzie pizza?"
Ilość odsłon: 430
Komentarze
Leszek.J
listopad 27, 2022 19:39
Jest całkiem dobrze, tylko podmiot można by jakoś nazwać?
x l a x
listopad 19, 2022 15:29
Na razie jest szkic o charakterze pamiętnika. Aby była jako taka proza poetycka, należałoby popracować nad tekstem. Witam
Malina B.
listopad 19, 2022 06:18
Dzień dobry, dziękuję pięknie.
Milo w likwidacji
listopad 18, 2022 23:13
Dobry wieczór. Witam serdecznie na poemax.pl
Weny życzę