Milo w likwidacji
nieco śpiący albo podróż na wschód
*
w pierwszej połowie nie w głowie mi piłka. to niemal
jak zawracanie wisły. pod kazimierzem dolnym
gorączka przechodzi. z przyzwyczajenia obracam w głowie
zdjęcia satelitarne szukając optymalnej ścieżki podejścia.
jeszcze się łudzisz. jaśniejesz. pewna, że przejdę na drugą
stronę. mija noc, dzień, noc i dzień jak codzień. w ten
sposób nigdzie nie dojdę. a przecież lubię wychodzić
z siebie i zamykać cię w głowie. z dala od potencjalnych
zagrożeń.
**
jeszcze nawet nie wystartowałem. utknąłem
gdzieś między prognozą pogody, a stanem
nawierzchni. przyjadę do ciebie, by rzucić się
w wir spraw tak właściwie obojętnych. porzucę
cię jak niepotrzebną duszę, wysłużone ciało.
bez zwłoki. porzuciłem ojca, porzuciłem matkę
i zatarłem tropy. nie udzielam wywiadów. mam
dość pytań o tęsknotę. niech spoczywa na dnie
pudełka w zamkniętym pokoju z garścią niemal
zapomnianych fotografii.
***
gdy wrócę na chwilę do kraju, zmieni się
pogoda. ominę świątynie, przysiądę w kilku
miejscach, by przypomnieć sobie jak brzmi
żywa mowa.
znów czuję się nieduży. chwilami wręcz malutki.
bóg humor i włoszczyzna w oparach pani wódki.
czas wracać do domu.
w pierwszej połowie nie w głowie mi piłka. to niemal
jak zawracanie wisły. pod kazimierzem dolnym
gorączka przechodzi. z przyzwyczajenia obracam w głowie
zdjęcia satelitarne szukając optymalnej ścieżki podejścia.
jeszcze się łudzisz. jaśniejesz. pewna, że przejdę na drugą
stronę. mija noc, dzień, noc i dzień jak codzień. w ten
sposób nigdzie nie dojdę. a przecież lubię wychodzić
z siebie i zamykać cię w głowie. z dala od potencjalnych
zagrożeń.
**
jeszcze nawet nie wystartowałem. utknąłem
gdzieś między prognozą pogody, a stanem
nawierzchni. przyjadę do ciebie, by rzucić się
w wir spraw tak właściwie obojętnych. porzucę
cię jak niepotrzebną duszę, wysłużone ciało.
bez zwłoki. porzuciłem ojca, porzuciłem matkę
i zatarłem tropy. nie udzielam wywiadów. mam
dość pytań o tęsknotę. niech spoczywa na dnie
pudełka w zamkniętym pokoju z garścią niemal
zapomnianych fotografii.
***
gdy wrócę na chwilę do kraju, zmieni się
pogoda. ominę świątynie, przysiądę w kilku
miejscach, by przypomnieć sobie jak brzmi
żywa mowa.
znów czuję się nieduży. chwilami wręcz malutki.
bóg humor i włoszczyzna w oparach pani wódki.
czas wracać do domu.
Ilość odsłon: 357
Komentarze
David przez fau
grudzień 15, 2022 16:17
__rzekłby, nosz qrwa Waszmość, ten sam klimat
Czytasz w myślach, czy jak - Wernyhora !? Prorock, Jasnowidz ?! czy co
Wkleiłem moje i nie wiem czy porównanie w ogóle wyjdzie ...od tytułu po pointę wszystko jakobym sam dotykał - czas wracać do domu ____WŁAśNIE
Dzięki, jeszcze raz dzięki
Rafał Hille
grudzień 12, 2022 10:28
z włoszczyzną - super!
Milo w likwidacji
grudzień 11, 2022 21:52
właśnie na to liczę.
wydawać się nie ma komu, bo i kto to będzie czytał?
rodzina? kiedy ja już właściwie sierota.
a żeby było śmieszniej, przyszedł taki moment, że generalnie nie wiem, czy jeszcze coś pisać, bo się okaże, że i tu wicher wieje.
Czytelnik teraz droższy od polskiego wyngla ;-)
meszuge
grudzień 11, 2022 18:55
Naprawdę, x l a x, nie znałeś ''popisów'' p.J.?
Milo, wiem, że nawet rzece trudno jest zawrócić bieg...
może coś napiszę na temat wiersza, ale nie dzisiaj...
:)
x l a x
grudzień 11, 2022 17:54
U ciebie jak zwykle bitter-sweet mood; a to "bóg humor i włoszczyzna" baaardzo trafione, szkoda, że sam na to nie wpadłem ;-)