prometeusz
druga szansa
odleciałem
ojcze i matko
odleciałem machając rękoma
z wysokości paralotni
ziemia jest jakaś szarobura
gdzieniegdzie rozbłyski
pioruny przecinają poszycie nieba
zmierzam na północny zachód
wpadam w wir to nie jest tunel
bardziej przeogromna choinka
na ściankach skrzy się szron
miliardy światełek łańcuchy gwiazd
sople dzwoneczki pierniki
oraz pieczone w foremce mikołaje
moja wyobraźnia samoczynnie cofa się
do lat z dzieciństwa
pragnąłbym widzieć się już z rodzicami
usiąść przy wigilijnym stole
i na początek napić się wraz z nimi
gorącej czekolady
nagle paralotnia zwalnia
wyhamowuje po czym staje w miejscu
zaczyna brakować powietrza
jakaś siła odśrodkowa wypycha mnie na zewnątrz
teraz jestem w świątecznej bombce
spadam na podłogę bombka pęka
wszystko co było zmienia się w przejrzyste kolory
owinięty jestem w jakąś miękką białą szmatkę
zwierzęta które są nade mną liżą mnie
mówią do mnie ludzkim głosem
nie
to mój ojciec mówi do mnie
rozpoznaje jego głos
długo czekaliśmy na ciebie kochany synku
a ty mam się dzisiaj objawiłeś
na imię ci damy Mikołaj
boże kim ja jestem
prezentem pod choinkę
powinienem być daleko stąd
i nic nie pamiętać
Komentarze
Leszek.J
grudzień 15, 2022 14:07
Onirycznie to brzmi, ale jakoś się czyta.