Malina B.
Miłości, szczęścia i czekolady.
Ściany były krzywe, gdyby im się dokładniej przyjrzeć.Na szczęście była krótkowidzem, więc rzadko to dostrzegała. Z nieszczelnych drzwi balkonowych zawiewało zimno, zlew znowu się zatkał, w ulubionej bluzie zrobiła się, nie wiadomo jak, dziura. Papierosy wciąż się kończyły. Tak jak papier toaletowy. Kotlety smażyły się z jednej strony. Szlag trafił ją już dawno i wielokrotnie, obecnie nie było w co celować. Zasuszona róża leżała nad kaloryferem, zachowując różowy kolor i pudrowy zapach. Lukier na pierniku kazimierskim lekko już się obsypywał, ale ciągle cieszył oko. Kiedyś zaproponowała, żeby go zjeść, ale większość gości wierzyło w datę przydatności terminu do spożycia. Tak więc trwał w spokoju na komodzie. Zgrabną kreską podkreślała oko. Czekolada czekała w szafce. Mandarynki na stole. Sąsiedzi byli kulturalni i zabawni. Tak zastało ją południe. Coś wypadałoby przedsięwziąć, może paznokcie, bo nie prezentowały się zgodnie z ustawą. Skarciła siebie i okoliczności. Jej babcia zawsze się naśmiewała ze starszych pań z pomalowanymi paznokciami. Nie wiedząc kiedy właściwie człowiekowi pęka odcisk zwany starością, postanowiła nie pytać i nie wykrywać.
***
Lata mijały, nie omijając jej. Tykanie zegara kołysało ją kojąco. Słońce wpadające przez okno grzało podłogę w ten zimowy dzień. Radio śpiewało cicho: How can you ever win, when you're so scared to lose? Kim była bez całej tej materialnej rzeczywistości? Nagromadzenia przedmiotów i zdarzeń? Pytanie wracało co jakiś czas, cicho zadeptywane przez okoliczności. Jak na nudnej lekcji polskiego, napiszcie teraz 100 słów o tym kim jesteście. Kim jesteś? Zmagała się z odpowiedzią, każda wydawała się śmieszna, ograniczona. Kim jesteś? "Człowiekiem". Palnęła. Śmiech eksplodował w klasie. "No, może nie?" Trzymała się swojej wersji z braku lepszych pomysłów. "Ale to też tylko tymczasowo"... Wspomnienie urwało się. I dobrze.
Ilość odsłon: 70
Komentarze
Nie znaleziono żadnych komentarzy.