Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

- Niech będzie pochwalony.

- Kto?

No ja, bom na obraz oraz podobieństwo.

Jestem kurzem i kosmosem – wszystkim i niczym,

twórcą i tworem.


Szaleństwo.

- Kiedy ostatni raz...?

- Źdźbeł trawy pytać trzeba, które pamiętają

kształt na wieki wyciśnięty jak ślad dinozaurów -

młodych listków, które z pożądania drgają

patrząc na ciało - zaklęte

w carraryjski marmur.


Lecz wierzę.


… Byłeś u spowiedzi!?

- Kto bredzi? Spowiadam się szczerze,

do bólu, żył otwartych, sennego znudzenia.

Wobec ciebie - Padre - i dziwek, które były piękne

kąpiąc się w morzu boskiego jęczmienia -

już po fermentacji – w jej oczach zaklęte -

błękitnych.


A te krzywdy? Ee, jakby od niechcenia

rzucane jak kwiaty wczorajszej procesji

w tłum dziki, w otchłań, więc myślałem – jeśli

krwi nie ma,

to nie mam

nic do zarzucenia.


Grzesznyś synu...

- Sukinsynu? Klecho, masz rację, a jakże

jadłem chleb spleśniały i w cytrynie małże

piłem w kryształach i chłepcąc jak świnia

z rynsztoka

mea culpa – wina.


Coś dobrego było, zbłąkana owieczko?

- Dziecko? A tak, coś tam po drodze się stało.

Kochałem, kiedy dreszczem rysowałem usta,

opuszkami dotykając marmurowe ciało.

To zamknięte w posągu

kamienistych pustkach -

całowałem

i żyło.

Kwitło jabłonią dojrzałą.


Idź już! Odejdź!

- Spowiedź? A gdzie rozgrzeszenie?

Pokuta i żal, który ma wszystko naprawić?

Gdzie krzyż złocony, który dobro sprawi?

Wypełni treścią kosmiczne przestrzenie.


- Twoje życie pokutą...

- Cykutą? Jeśli dodać mogę...

i rozdrapać dawno zabliźnioną ranę...


Puk, puk, puk.

- Nie możesz.

Amen.

Amen.

Amen.

Ilość odsłon: 280

Komentarze

Nie znaleziono żadnych komentarzy.