alos
Nie czas i nie ludzie
Wiesz, to zawsze chodzi o kogoś
innego; kręci się w pobliżu
nie bez idei, ale w głębokim poczuciu,
że wina jest przypisana
niczym biografia, eseje unoszą się jak
morze pod wpływem
księżyca, kiedy wychodzimy nocą na
dwór i znika dystans.
Sączysz mi ślinę do ucha, zaklinając –
słuchaj, to czas zbiorów
i musimy wycisnąć co się da z grona
sprawiedliwych, czytając
poranną prasę w komunikacyjnym ścisku.
Ziarno i plewy
a także ci co zrobią wszystko, żeby w
gardle urósł świętojański
chleb, gotowi na igrzyska ze słomy i
ognia. Może to strachy
miały rację, a może wróble przechery,
wymyśliły – czas
na abdykację. Królewskim gestem
rozsuwasz tłumiącą się
tłuszczę, a przecież to tylko godzina,
żeby dotrzeć do pracy
zatrzasnąć za sobą drzwi. Jeśli już
musimy się sprzeczać
o każdą chwilę – zyskasz ją i stracisz. To wszystko jednak
można już było wyczytać z pierwszej
lepszej kartki kalendarza.
Komentarze
Nie znaleziono żadnych komentarzy.