Zdzisław Brałkowski
Nie pytać o...
– Ale cacko! Dwumiejscowy… Ile wyciąga?
– Na wstecznym mogę do dwustu. Sama maszyna i do dychy w tysiącach. Ale to dla tych, co uprawnienia mają, egzaminy zaliczyli. Co wtedy było i takie tam duperele. Głowę tym zaśmiecać? No to zamontowali mi, cholery, ten ogranicznik czasu. Inaczej nie sprzedadzą.
– Lepsze ograniczniki zdejmowałem. Mogę się pobawić… Godzinka i gotowe. To co? Skoczymy gdzieś, tak z trzy tysiączki?
– Potrafisz?! Dawaj! Ja skoczę i kupię tamtejsze ubranka. Trzy tysiące, powiadasz? Niech będzie.
* * *
– Jak idzie? Masz ciuchy, przymierz.
– Już po krzyku, w pół godziny zdjąłem. Takie żelastwo wtedy nosili? I te czerwone szmatki? Uff… jak wyglądam?
– Prawdziwy legionista rzymski. Tak się zwali. Popatrz, tu musimy trafić, na ten jakby but. Dobra, nastawiam, trzy tysiące wstecz… wyskoczył trzydziesty pierwszy grudnia dwieście szesnasty przed naszą erą. I jakieś ostrzeżenie „Nie pytać o…”.
– Dobra. Ciągle by czegoś zabraniali. A jak będziemy wiedzieli, czy dobrze działa? Masz na gwarancji w razie czego. Dobra, startuj. Aha, połknijmy te tabletki z ichnią mową.
* * *
– Ciemno już. Ale popatrz, ci przy ognisku mają takie same ubranka, jak my. Idziemy.
– Saluto. Zgubiliśmy się. Mamy już nowy rok, czy jeszcze dwieście szesnasty przed naszą erą?
– Który rok?! Przed czym?! To szpiedzy Hannibala! Na gałąź z nimi!
– Na wstecznym mogę do dwustu. Sama maszyna i do dychy w tysiącach. Ale to dla tych, co uprawnienia mają, egzaminy zaliczyli. Co wtedy było i takie tam duperele. Głowę tym zaśmiecać? No to zamontowali mi, cholery, ten ogranicznik czasu. Inaczej nie sprzedadzą.
– Lepsze ograniczniki zdejmowałem. Mogę się pobawić… Godzinka i gotowe. To co? Skoczymy gdzieś, tak z trzy tysiączki?
– Potrafisz?! Dawaj! Ja skoczę i kupię tamtejsze ubranka. Trzy tysiące, powiadasz? Niech będzie.
* * *
– Jak idzie? Masz ciuchy, przymierz.
– Już po krzyku, w pół godziny zdjąłem. Takie żelastwo wtedy nosili? I te czerwone szmatki? Uff… jak wyglądam?
– Prawdziwy legionista rzymski. Tak się zwali. Popatrz, tu musimy trafić, na ten jakby but. Dobra, nastawiam, trzy tysiące wstecz… wyskoczył trzydziesty pierwszy grudnia dwieście szesnasty przed naszą erą. I jakieś ostrzeżenie „Nie pytać o…”.
– Dobra. Ciągle by czegoś zabraniali. A jak będziemy wiedzieli, czy dobrze działa? Masz na gwarancji w razie czego. Dobra, startuj. Aha, połknijmy te tabletki z ichnią mową.
* * *
– Ciemno już. Ale popatrz, ci przy ognisku mają takie same ubranka, jak my. Idziemy.
– Saluto. Zgubiliśmy się. Mamy już nowy rok, czy jeszcze dwieście szesnasty przed naszą erą?
– Który rok?! Przed czym?! To szpiedzy Hannibala! Na gałąź z nimi!
Ilość odsłon: 186
Komentarze
Nie znaleziono żadnych komentarzy.