Toya
misterium
wychodziła co noc
prosto w noc właśnie
w ciemność którą ocieka
i futryna i drzwi
wszystko poznaczone
jak krwią baranka
wychodziła bez powodu
i pewności że wróci
że to czym ocieka nie połknie drogi
w najgorszym przypadku nóg
tych nie miała w zapasie
co innego ulice
wystarczyło sięgnąć pamięcią za róg
ten czy tamten
i już cała litania
zwłaszcza na rozwidleniach
wśród migotliwych świateł
nakazujących byś szedł stał
był w gotowości
wychodziła by odnaleźć
nie pamiętając co
szukała po nagłówkach
jutrzejszych gazet
dzisiejszych bilbordów
neonów
światło było ponad
jakby jego noc nie dotyczyła
dziewczyna napychała nim oczy
usta i kieszenie
to starczało na powrót
i gasło za progiem
może właśnie po światło wychodziła
odbite zdawało się lepsze niż własne
wracała objuczona
gubiąc słowa niezrozumiałych modlitw
i zaklęć
wychodziła z pustymi rękami
za to z determinacją nadzieją
ta jedna gasła później
po ostatnim neonie
który rozedrganą czerwienią
z determinacją dopalał
słabnący entuzjazm
Komentarze
Nie znaleziono żadnych komentarzy.