Sąsiadka Mościckiego
Oddech
nie słyszę tej wsi
oddycham nią
w płucach terkot
piły motorowej
kosiarki do trawy
oddycham ciągnikami
przypominają
filmowego predatora
ich masywne bicepsy koła
toczą się po nierównym asfalcie
wielbłądy kombajny
rozpychają świat biodrami
czytam że wymagają szacunku
pracują na nasz chleb
oddycham podwórkiem
choć wyzwala lęk
w świetle latarni widzę dużo nóg
wiem że to cienie gałęzi
okna na strychu świecą pustką
oddycham ich zakurzonymi firankami
połatany dach uderzany silnym wiatrem
wypluwa kawałki papy i azbestu
oddycham i zastanawiam się
kiedy zacznę pluć krwią
czy nastąpi koniec
ale jakie to ma znaczenie
gdy nadal ktoś i ja
będziemy oddychać piłą
ciągnikiem azbestem
Ilość odsłon: 528
Komentarze
grzegorzgrześ
marzec 10, 2024 17:12
Poza tym spojrz, gdyby druga strofa związała się z pierwszą.
Oddycham ciągnikami
masywnymi bicepsami predatorów
ich kół
Ich nierównym toczeniem
po asfalcie
grzegorzgrześ
marzec 10, 2024 17:08
Tu zaczynasz pisać bardzo dobry wiersz! A później jakby wygasa, ewoluuje w coś zupełnie innego. Rozmywasz to niepotrzebnie moim zdaniem, zagubiasz i łagodzisz. Spróbuj go napisać ponownie. Pozdrawiam