Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

Jeszcze nie wiem nic o mieście, które wcale na mnie
nie czeka; wyłuskuję ze spóźnionych kłosów
mleczny zapach dziewcząt
i to mi wystarcza.

Niebo ciemnieje na dnie popielnika,
gdy w kopkach siana uwijają się sieroce godziny.
Zachowam je skrzętnie na nieustanne uwieranie
pod (jedyną zresztą) koszulą.

Jeszcze stół w kuchni oddaje bębnienie palców,
rezonuje zrzędzeniem sióstr, żon i matek; nad popękaną
stolnicą cienie przesiewają mąkę. Mówię - jutro
nie nadejdzie, a dziś ostatni raz powrócę
do chroboczącej kornikami kołyski.

Tak, wiem; kiedyś będę jednym z nich. Wciągną mnie nosem
arterie zimne jak ledy, niebieskie szyby
luksusowego szeolu. Ale teraz wciąż noc krząta się
po podwórzu. Przaśne pohukiwania łopoczą na sznurze
wraz z szarością płócien.

Po kilku łykach travaricy
dom się zbiesił, rozhulał; već je sve u redu -

- już czas. Na odchodne wygłaszczę
z uśpionego kota ciepło
i ukryję wszystkie inne noce
w koronie starego orzecha
za przepierzeniem źrenic.
Ilość odsłon: 198

Komentarze

marzec 20, 2024 19:20

Ciekawy wiersz, jeszcze tu wrócę.

marzec 20, 2024 18:07

Odbieram to jako przysiądnięcie przed drogą z chorwackiej prowincji; travarica mnie w tym upewnia (ze Splitu rozwożą butelki), po łyku której już wszystko gra. Jest faktyczny klimacik... no, może "przaśne pohukiwanie" niezbyt trafione, ale... Pozdrawiam