Zdzisław Brałkowski
Marzenie o niebie w gębie
Gdy kobieta ci zagląda,
na początku nie pożądaj.
Poślij uśmiech, siądź wygodnie,
(patrz do góry, nie na spodnie).
Zamknij oczy… aż się spocisz,
jak ramieniem cię otoczy.
Już pod skórą grają mięśnie,
już się czujesz coraz mężniej,
gdy poczujesz na swej twarzy
miękki dotyk. Już się marzy…
aż się prężysz. Tej gry wstępnej
już wystarczy. „Prędzej, prędzej”!
Wnet odczujesz niebo w gębie,
gdy w nią chętnie się zagłębi.
Już się czujesz trochę śmielej,
naprowadzasz: „Tu, aniele…”.
Nagle gwiazda w głowie błyska,
aż się w fotel głębiej wciskasz.
Gdzie pieprz rośnie chciałbyś pryskać…
„Ta dentystka to sadystka”!
na początku nie pożądaj.
Poślij uśmiech, siądź wygodnie,
(patrz do góry, nie na spodnie).
Zamknij oczy… aż się spocisz,
jak ramieniem cię otoczy.
Już pod skórą grają mięśnie,
już się czujesz coraz mężniej,
gdy poczujesz na swej twarzy
miękki dotyk. Już się marzy…
aż się prężysz. Tej gry wstępnej
już wystarczy. „Prędzej, prędzej”!
Wnet odczujesz niebo w gębie,
gdy w nią chętnie się zagłębi.
Już się czujesz trochę śmielej,
naprowadzasz: „Tu, aniele…”.
Nagle gwiazda w głowie błyska,
aż się w fotel głębiej wciskasz.
Gdzie pieprz rośnie chciałbyś pryskać…
„Ta dentystka to sadystka”!
Ilość odsłon: 147
Komentarze
Nie znaleziono żadnych komentarzy.